Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/175

Ta strona została przepisana.

w pianach, więc gdy Korzycki pyta, co to znaczy, nauczony stangret odpowiada, że to „zmora“ w nocy konie tak zajeżdża, i tak dotąd udaje się sztuka. Opowiadał mi to Skórski.
— Korzycki jest sprytny — mówił ojciec Ireny, on zaczai się kiedy na tę zmorę i złapie ją w osobie synka. Wtedy będą łozy, jak już raz podobno były. Ale Gucio rezolut, ledwo się wydostał z pod śledztwa, już znowu inaczej bryka.
— Siedział podobno w ulu, teraz się odświeża.
Pan Turski westchnął, jakby pod ciężarem wielkiego brzemienia. Rzekł poważnie.
Smutne to, że w naszej okolicy tak mało jest ludzi godnych wysokiego stanowiska obywatela kraju. Wielcy obszarnicy, jak Tulicka i Korzyccy, są jedynie przedmiotem żartów i krytyki, bo na nic więcej nie zasługują. Z tego powodu mamy duże szkody, kultura powinna iść z górę a tymczasem stamtąd idzie tylko zgorszenie. Taki Korzycki, nie potrafi sprzedać kupcowi w próbce czoło pszenicy, potem zaś oddaje mu prawie plewy i kłóci się, procesuje, czyż nie zatraca wiary i zaufania do obywateli? Ależ on robi. gorsze szantaże, mówić się o nich nie chce. I to jest obywatel, to polak?
— Wroński zagrał z nim w jego dudkę i o dziwo! prześcignął Korzyckego w sprycie — zawołał Denhoff. — Kupował u niego torf. Korzycki ściągnął po pięć rubli za furę z naszą odstawą, więc Wroński wet za wet kazał wozy podwyższyć drugie tyle, tak, że każdy wóz zawierał w sobie dwa; fury te zaprzężone w czwórki wyglądały jak... okopy wodzewskie. Ale trzeba było widzieć minę Korzyckiego.
— Krzyczał pewno „jak niewiem co! oszukaniec jesteś“, prawda?
— Przeciwnie! wpadł w doskonały humor, zawołał wprawdzie, jak nie wiem co, ale bardzo wesoło i zapewnił, że mu się okutnie Wroński podobał z tego postępku, że się dorobię ogromnej fortuny, bo mam sprytnego rządcę.
— A co! To właśnie charakterystyka Korzyckiego, tylko o tej fortunie źle trafił, pan i dorobienie się majątku, szczególnie z Wrońskim, to dwie rzeczy całkiem różne.
— Słusznie! zresztą jedynie z Korzyckim postąpił wedle jego systemu. Ja gdy mam w kieszeni 500 rubli czuję, że żyję jako tako, ale gdy mam tylko 100, wegetuję.
— A to się już pewno zdarza co raz częściej — rzekł stary Turski.
— Skąd pan wie?
— Domyślam się.
Denhoff posmutniał, twarz zaczęła mu drgać nerwowo. Ale prędko powrócił do równowagi, z komiczną miną zawołał.