Spojrzała na niego zalotnie, jedną z tych min, które odrazu mężczyzn uświadamiają, czego się mogą spodziewać.
— Ależ tak — brnął Maryś. Byłoby pani do twarzy w atmosferze balowej... w dużym dekolciku.
— O, już zaczyna swoje. Ciszej, bo kto usłyszy. Niepoprawny!
— Czyż dekolt to rzecz nieprzyzwoita? Wszak panie pokazują to wszystko, bez skrupułów.
— Zależy od tonu powiedzenia — uśmiechnęła się pani Ama.
— A negliż to także nieprzyzwoite?
— Coraz dalej pan idzie.
— Bo lubię wszelkie... podspody, to u niewiast najciekawsze.
— Nie można tak rozbierać kobiet. Pan się zepsuł, panie Marysiu. Ha, ha!
— Czy dawniej byłem dyskretniejszy!
— O... tak.
— Eej, chyba nie! Zawsze wolałem i umiałem.... rozbierać.
— Ciszej! Pan zapomina, żeśmy nie sami. Jesteś nieostrożny — szepnęła mu do ucha.
— To ma większy urok, czaić się nie lubię. I kobiety wolą odwagę w mężczyźnie. Czy nie tak?
— Kobiety lubią być... energicznie brane, lecz z pewną tajemniczością — cedziła pani Ama przez grymaśnie ułożone usta. Jak się panu podoba moja kuzynka?
— Nie znam jej.
— Przecież jest ze mną, widzi pan.
— Ach tak! w tylu szmatkach, nie można osądzić.
— A jakżebyś chciał??
— Pragnień nie mam żadnych co do niej, ale znam dopiero wówczas... kobietę, gdy ją... rozbiorę.
— Ależ nieznośny jesteś, zbliża się Perzyński, cicho.
— Czy się go obawiasz?? Może mi zrobić scenę o ciebie. Co?...
— Panie Marjanie... pan się zapomina.
Turski wybuchnął śmiechem.
— Ha, ha! to paradne!
Nachylił się do niej i rzekł ciszej.
— Chcę ci się właśnie... przypomnieć.
Podszedł Perzyński.
— Tss! Czy bawi pana ta sztuka, że tak wesoło? — spytał.
— Owszem! Jestem oczarowany. Jakże tam za kulisami? zabawniej niż na scenie?
— Tss? tak sobie, średnio, jest kilka ładnych okazów żeńskich.
Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/196
Ta strona została przepisana.