Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/198

Ta strona została przepisana.

Tymczasem Denhoff, Gucio i Konstanty Leśniewski bawili się wybornie w garderobie, z aktorkami. Był już szampąn i koniaki. Gustaw najwięcej dokazywał; kradł szminki różne z tualety artystek i dekorował niemi wszystkie, napotykane za kulisami dziewczyny. Kocio pod dobrą, datą, trunków pomagał mu w zabawie, tylko Ryszard nie wtrącał się do nich, ale za to pił bez miary szampana. Perzyński obcałowywał aktoreczki i jak reżyser wypuszczał je na scenę. Pod koniec przedstawienia przyszedł Turski z Paszowskim. Temperatura wzmogła się. Maryś miał oczy świecące i jakiś szczególny wyraz na twarzy. Poznały się na nim zakulisowe damy, bo zaraz go otoczyły. Denhoff częstował przyjaciela szampanem. Pijany Gucio krzyczał bez ceremonji, żeby już skończyli te „brednie na scenie“, bo to przeszkadza lepszej zabawie.
Aktorzy częstowani hojnie przez obywatelską młodzież zgadzali się z ich życzeniem. Sztukę grano już „na pytel“, byle prędzej, wreszcie zasłonę szarpnięto energicznie; ku ogólnej radości prowincjonalna muza zasłoniła swe oblicze, umilkł jej, rozdzierający nerwy, patos. Zabrzmiały krótkie brawa, dla zwyczaju, potem ukłony artystów...
Sala zaczęła się wyludniać. Pani Lubocka daremnie chciała czekać na Marysia, by ją odprowadził do powozu. Rolę tę spełnił młody Paszowski z galanterją. Zapewnił „koczkodanika“, że „barldzo się wesoło bawił i psyjemniejszego wiecorlu nie pamięta“. Otrzymawszy zato, rozrzucone na cztery wiatry spojrzenie, oraz serdeczny uścisk dłoni pani Amy powrócił do teatru, szukając towarzyszów. Teoś był w doskonałym humorze, spotkawszy ojca pochwalił mu się, że „wytrlwał do końca przy damach, jako kawaljerio serlwanto i urlatował honorl młodzieży, bo tamci, to tylko w aktorki wieżą“, zanim jednak wszystka publika opuściła widownię, wbiegli panowie z artystami i artystkami, i zaczęło się wielce hałaśliwe porządkowanie sali. Krzesła i ławki wyrzucano z impetem za drzwi, powstał krzyk wychodzących, pisk aktorek. Muzyka na scenie zagrała szalonego oberka. Gustaw wrzeszczał na służbę, klął po francusku i po polsku. Denhoff wołał na muzykantów, by grali cakewalka. Maryś krzyknął.
— Hej! mattchicha rznąć.
— Do djabła z mattchichem! Kankana! — ryczał Gucio..
Wszyscy mu przyklasnęli. Runął grzmot okrzyków. Orkiestra żydowska grała kankana, młodzieńcy porywali aktorki i zaczął się taniec pijacki, przy odgłosie wyrzucanych krzeseł i tłuczonych lamp. Paszowski dostarczał butelek, walił w kark kelnera, by je prędzej odkorkowywał, śpiewając przytem kabaretowe kuplety.