Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/202

Ta strona została przepisana.

— A dobrze, tylko nie bardzo, bo popełniam niekonkordję w swoim obowiązku; winienem subordynację panu dziedzicowi, ale i rewerencję swemu panu, żeby go nie denuncjować, to już suplikuję pana dziedzica o zachowanie mojej formalności dla siebie, proszę o dyplomację...
Pan Turski wzruszył ramionami i chciał odejść, Ksawery chwycił go za rękę.
— Skończę dziedzicowi o kasztelanie. Ta... ta pani z Zawiercia, to jest matrona bez żadnej klasyfikacji, ambicji i konwenansji. Ciągnie panicza do siebie, korespondencję przysyła a panicz..., panicz chudnie — rzekł zniżając głos, prawie do ucha Turskiemu.
Obywatel nic nie odrzekł. Poszedł do pokoju syna, i tam się zamknął. Gdy po godzinie wyszedł, był blady, z widocznem wzruszeniem na twarzy. Myślał z goryczą.
— Wszędzie Maryla, wszędzie ta Korzycka, fotografje, odbitki amatorskie, jej tchnienie w całym pokoju. Kocha się jak żak. A ta Ama pisze listy, które leżą poszarpane, więc tu jedynie szał, zawrót głowy. Może Paszowski ma słuszność?
Turski szedł do swego powozu, gdy Ksawery zastąpił mu drogę.
— Co pan dziedzic raczy mnie dysponować in nomine kasztelana?
— Niech mi Ksawery da pokój! Zresztą... powiedzcie paniczowi, że byłem i... że, bardzo jestem nim zgorszony! i zmartwiony.
— Oj to będzie już inkwizycja. Ale mu to powiem, wedle rozkazu.
Powróciwszy do domu, pan Turski długo rozmawiał z żoną.
Irena nie mogła doczekać się wiadomości z Turowa; stangret mówił wprawdzie, że młodego pana w domu nie było, ale Ira poznała po twarzy ojca, że coś zaszło. Zjawiła się wkrótce pani Turska; pytana przez córkę rzekła smutnym głosem.
— Maryś gubi się ostatecznie, ale tem niewiele zdobędzie, bo ojciec się zaciął.
W Worczynie zapanowała głucha, przykra cisza.
Denhoff wyjechał do Olchowa. Młody Turski codziennie przesiadywał w Zawierciu, zanurzony w erotycznych podnietach z panią Amą. Dawny stosunek ich powrócił ze zdwojoną siłą; ona była stęskniona do jego zmysłowych szaleństw, on trwał jakby w odrętwieniu myśli i uczuć, żył tylko nerwami i jak ślepy szedł tam, gdzie one go chwilowo niosły. Pani Ama znowu potrafiła go ujarzmić, używając do tej gry całego zasobu swych pseudo uroków. Przestała uważać na opinję, ironizując wszelkie względy. Dawniej troskliwie dbała o pozory, gdyż zależało jej na tem, by uśpić czujność okolicy. Teraz wszystko lekceważyła, rzucając wyzwanie światu i mężowi. Ale niedo-