Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/228

Ta strona została przepisana.

Szczęście odrodzenia było w tem nagłem poczuciu się Denhoffa. Wyprostował smukłą postać swą, oczy mu zajaśniały żarem gorącym. Spojrzał dokoła wzrokiem, pełnym tryumfu, — na pola atłasem zielonych zbóż powleczone, na dumny bór czerniejący zdaleka, na całą tę ziemię umajoną, jak panna dziewiczą, pogiętą w faliste załomy, w pagórki malownicze powzdymaną, a dziwnie słodką i drogą. Spojrzał, uśmiechnął się do szerokiej przestrzeni łanów i z ust jego wybiegł młody, zapalny krzyk.
— Tyś mi została, ziemio moja! ja cię utrzymam! To mój cel, mój czyn i... marzenie.