— Brewiczów bezwarunkowo. To są przyjaciele naszego domu, ludzie wielce szanowni. Znajdzie tam pan miłe kobiety i młodzież. A u Lubockich, pani Ama warta poznania. Gust męski.
— W jakim rodzaju?
— O to niech się pan Marysia spyta, on kompetentny — odrzekła Ira figlarnie.
Denhoff błysnął także uśmiechem.
— Słyszałem. Ale to kokietka??... Ja kokietek nie lubię.
— Bo już panu pewno dokuczyły.
— Nie, bo robią na mnie wrażenie manekinów mody na paryskich bulwarach. Co raz to nowy strój postępowania i uśmiechu; co się więcej podoba, co zwróci uwagę, co popłatniejsze. Z tego zaś firma korzysta.
— Jakto firma?...
— Wewnętrzny temperament, on robi próby czem kogo może złapać.
— Niech pan tak nie mówi, gdyż nie zna pan jeszcze pani Amy.
— Ale znam teorję, którą się zapewne powoduje.
— To się pan myli! — zawołała Ira, — i W dodatku jest pan niekonsekwentny. Sam pan powiedział, że kokieterja zmienia strój, odpowiednio dla każdego, kogo chce zdobyć. Zatem nie posiada teorji lecz praktykę.
— Wszystko jedno! Czy teoretyczna czy praktyczna kokieterja, zawsze jest to sprężyna ciągnąca do jednego rezultatu. I to jest dla mnie obrzydliwe.
— Obrzydliwe dopóki do was nie skierowane, — szydziła Ira. Ale skoro pocisk dotknie waszych nerwów zaczynacie słabnąć i... jak muchy na lep!
— Skąd takie wnioski i taki pesymizm?
— To nie pesymizm, to obserwacja, a skąd wniosek?... znam świat! Choćby dowód na moim bracie. On jest poważny i bardzo serjo myślący, pomimo to nie zdołał się oprzeć zalotności pani Amy, a wiem, że gust ma zupełnie odmienny.
— No tak, i ja wiem coś o tem.
— Już? kto panu powiedział.
— Sam spostrzegłem.
— A to pan sprytny, bo Maryś kryje się.
Z czem? Czy z sympatją do panny Maryli, czy z flirtem z panią Amą?
— I z jednem i z drugiem, co nie przeszkadza że... prawie wszyscy o tem wiedzą nie wyłączając Mary. Ale nawiasem mówiąc, pani Ama poważnej zazdrości wzbudzić nie może, z nią się nikt nie liczy. Maryś prędzej czy później wybrnie zpod jej wpływu.
Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/24
Ta strona została przepisana.