Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/252

Ta strona została przepisana.

Denhoff zaprzeczył energicznie i bronił skromnej litwineczki z szlachetnym zapałem. Perzyński spytał.
— Czy pan się w niej kocha?
— Nie kocham się, jest mi zupełnie obojętną, lecz szarpać jej opinji nie pozwolę. Gdybym ją kochał, to potem co teraz usłyszałem palnąłbym panu w łeb.
— Tsss! niech pan nie będzie takim gentlemanem, bo to się nie opłaci. Najpierw panna niema osiemnastu lat, jak mówią, tylko dużo więcej, przyjechała z litewskich mateczników to pewno, ale czy ze swych wielkich dóbr to już kwestja, no i tęskni, tsss... za czemś nowem a nieznanem. Trafiam się ja, jestem w guście panienki, więc oczekiwanie, uśmieszki, naiwne minki, które są taką samą blagą jak i... majątek na Litwie. Czyta przytem romanse francuskie, nasze erotyki, naturalnie po cichu tsss... nawet na gorszących sztukach nie bywa, ale je doskonale zna. Ja wszystko to węszę ze ścisłością detektywa i rozpoczynam oblężenie. Zaciekawiam panienkę książką czy tam czemś innem... ale to znajduje się w moim pokoju, tu zaś w salonie brak swobody. Wahanie, certacje, ja trwam w roli gentlemana, w prawdzie innego niż pan wreszcie próg przekroczony, doskonale! Żeby panny nie skompromitować, zamykam drzwi, znowu jest po gentlemańsku. Tsss... podaję ową książkę, czy obrazek, panienka wzruszona, zadyszana. Pomału dochodzę do całusa, buch!... zemdlała. Wyobraź pan sobie, naprawdę zemdlała, no, więc naturalnie cuciłem. Tsss... To się nazywa panie, pierwszy akt, następne idą łatwiej, akcja postępuje żywo naprzód.
— Jakże ja pana w obec tego mam nazwać? — wybuchnął Denhoff.
— Licząc się bardzo ze słowami w każdym razie — odrzekł Perzyński cedząc przez zęby.
— Ależ to oburzające to... to...
— Tsss... Mężatki same przychodzą do mnie, nawet czasem nie proszone. Wczoraj była u mnie jedna, piękna bardzo, tę musiałem trochę oblegać, no, to zwykłe ulubione passez dla wybredniejszych. Zresztą taka uwerturka mocniej podnieca.
— Ależ to są zabiegi samcze, to ohydne! Czyż kobiety mają tylko zmysły?...
— Tsss... niekoniecznie, czasem i majątek.
Denhoff wybiegł z pokoju, wyszedł na ulicę, błąkał się do późnej nocy bezsilny wobec wstrętu i goryczy, zaszczepionej przez Perzyńskiego. „Panicz“ znał życie, tajemnic ono już dla niego nie miało, mimo to, cynizm życiowy jeszcze odkrywał przed nim nowe karty wielkiego tomu zepsucia i brudu. Ryszard posiadał kobiety, ale pochodzące z klasy łatwej, jakby uprzywilejowanej, tam nie trzeba zdobywać, wystarczy mieć pieniądze. O takich jednakże zdobyczach jak mówił Perzyński, Denhoff