tylko w jednym, szczególe, oto Brewicz nie dostał żadnego głosu z włościan, prócz paru obywateli. Wybrany był Turski, ksiądz Janusz z Okorowa i dwuch dalszych obywateli, oraz Szczepański i jeszcze drugi gospodarz, chłop z Wodzewa. Korzycki miał jeden jedyny głos.
Wśród obywateli zapanowało niesłychane zdziwienie. Brewicz najprawdopodobniejszy kandydat na posła do Dumy nie otrzymał wcale głosów na wyborcę? Co to jest? Wiedziano powszechnie, że Turski z wielu przyczyn, głównie z powodu wątłego zdrowia kandydatem takim nie jest i że sam by się wycofał od zaszczytu. Przygnębienie ogarnęło zebranych, ponieważ prócz Brewicza nie było w okolicznym rejonie odpowiedniejszego na posła. Muszą go dać inne powiaty. Brewicz zmieszany, nie pojmował co zaszło, wyraźna przykrość odmalowała się na jego twarzy.
— Niech mnie obuchem, panie szacowny, nic nie rozumiem — rzekł do Turskiego.
Ten odpowiedział.
— Jest to dla wszystkich dziwne i nieoczekiwane, ja czuję w tem jakieś szelmostwo.
Nie chciał wyrazić swej myśli, że posądza Korzyckiego.
W pewien czas po wyborach, Paszowski i Denhoff wykryli sprawcę intrygi, lecz nie mówili o tem nikomu, rzecz była zbyt drażliwa i sama przez się wstrętna. Korzycki agitując za sobą, miał nadzieje bardzo naiwne, że przejdzie na posła z tej gubernji, ponieważ zaś Brewicz był poważnym kandydatem, nawet już ogólnie uznanym za jedynego, przeto Korzycki przez zazdrość rozgłosił wśród ludu sekretnie potwarz, oczywiście fałszywą, że właściciel Woli-Wierzchlejskiej jest na żołdzie rządowym. Oszczerstwo to motywował na zasadzie jakichś przedsiębiorstw Brewicza w głębi Rosji. Potrafił podniecić umysły, podatne do intryg, zwłaszcza na punkcie patrjotyzmu. Pan Wojciech jednakże nie wytrzymał i w poufnej rozmowie powiedział o tem Turskiemu. Obywatel załamał ręce rozpaczliwie. Nie chciał wierzyć, lecz upewniony słowem honoru, jął smutnie ubolewać nad krajem mającym takich ziemian, jak Korzycki. Mówił żałośnie:
— Jakże mało mamy już prawdziwych obywateli polaków. Takich jak Brewicz spycha Korzycki, wyrzutek społeczeństwa, karykatura ziemiaństwa. Gdzież są te prawdziwe filary kraju, chociażby w naszej okolicy? Hrabia Korski piastuje wysokie dostojeństwa, przesiąkł nawskroś ich tendencyjnością i stęchlizną moralną. To już nie polak, nie patrjota. Korzycki wiadomy, Perzyński podobno będzie parcelował majątek. Obszar polskiej ziemi rozcząstkuje i odda w ręce kilkudziesięciu rodzin... rusińskich czy burłackich, bo nawet podobno nie naszym chłopom. Robi to dla pieniędzy, na interes. Czy to jest po oby-
Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/254
Ta strona została przepisana.