w siebie, ale... mniejsza oto. Wracam do moich wróżb: więc bankructwo spełnia się, policzone są moje godziny; narzeczeństwo zerwane, powiedziałem to w Olchowie, po odjeździe Osinowskiego, panna Ziula i pan „Stach już niepewni, — słowem wszystko trafnie odgadłem.
Z Krakowa Ryszard chciał jechać do Genewy, ale wkrótce zaniechał projektu. Zwiedził Galicję, Węgry, był w Budapeszcie, w Wiedniu i przez Pragę, Drezno, powrócił do Warszawy. Wrońskiego telegraficznie alarmował o pieniądze, ten zaś pożycza! skąd się dało. W Warszawie Denhoff zamieszkał w pensjonacie, w tym samym co w jesieni. Poznał tu młodą, ładną pannę z Królestwa i zakochał się odrazu. Przez parę tygodni szalał, asystował pannie, pragnąc zyskać jej względy, lecz nagle opuścił Warszawę i przyjechał do Wodzewa. Urządził tu świetne polowanie, zaprosił mnóstwo panów; śniadanie w lesie bardzo wykwintne, obiad wspaniały, trunki, muzyka. Potem opowiadano sobie różne szczegóły z zabawy kawalerskiej w Wodzewie. Panna Balbina wielce zgorszona narzekała na niemoralność młodzieży, ale Paszowski ujmował się za Denhoffem. Mówił głośno, że gdzie jest Gustaw Korzycki i Perzyński, tam nie może być moralności, bo oni nie uznają szampana bez... „żywej zakąski“, Maryś Turski potwierdził to samo, zapewniając, że Denhoff był powolnym, ale etycznym gospodarzem. Na karnawał Ryszard znowu ruszył do stolicy. Wciągnięty przez kogoś do sfery przemysłowej, krążył około jakiejś niezmiernie bogatej panny. Ale papa jej, przezorny fabrykant, dowiedział się o stanie majątkowym Denhoffa. Nie przestaszyła go ruina finansowa konkurenta córki, gdyż to mógł posag jej uratować, lecz przemysłowiec zadrżał o spokój własnej kieszeni, mając w zięciu tak niepoprawnego roztrwaniacza pieniędzy. Jednak nazwisko Denhoffa, jego zaniedbany tytuł, sama postać i wytworność młodzieńca, nęciła silnie mieszczańsko plutokratyczną rodzinę. Gdyby się oświadczył, byłby napewno przyjętym, potem zaś papo ograniczyłby zięcia majątkowo i świetna partja córki, dawałaby firmie znakomitą reklamę.
Tymczasem Denhoff nie miał odwagi. Panna go nie porwała, małżeństwem dla pieniędzy brzydził się, wszelkie zaś namowy i swaty nie odnosiły skutku. „Panicz“ w gronie swych przyjaciół powiedział raz, że stokroć woli nędzę materjalną, niż moralną, bo wtedy pogardzałby sobą.
— „Gdybym się ożenił bez przekonania, tylko dla zdobycia majątku, gorycz z powodu takiego postępku zatrułaby mi życie. Będę biednym, ale w zgodzie z własnym sercem i etyką“.
Słowa te były epilogiem jego zabiegów o posażną fabrykantkę. Mówiono potem, że znowu szalał za miljonową żydówką, Perzyński rozgłosił po okolicy Wodzewa, że Denhoff jest z nią
Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/258
Ta strona została przepisana.