Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/26

Ta strona została przepisana.
V.

Nowa gospodarka w Wodzewie interesowała okolicę coraz bardziej. Denhoff był przedmiotem ciągłej uwagi sąsiadów. Wyszydzano jego rządy, krytykowano wszelkie pomysły. Tylko w Worczynie i Turowie życzliwiej się odzywali o młodym dziedzicu. Stary pan Turski próbował swego wpływu, doradzał Ryszardowi, robił spostrzeżenia lecz prędko zauważył, że Denhoff słucha grzecznie, ale nic nie zastosowuje z jego doświadczonych rad.
— To zarozumialec i dzieciak — powiedział Turski do żony i przestał się interesować Wodzewem.
— Turski jest zacofaniec, ja zaś idę z postępem — myślał „panicz“ i wprowadzał inowacje pod dyktandem własnej fantazji.
Miał w swej naturze wiele sprzeczności, krytyka ludzi wywierała na nim wręcz przeciwne skutki. Zamiast unikać zarzutów, narażał się na nie umyślnie. Cieszyło go, że o nim wiele mówią i obojętnem było mu to — jak mówią.
Że tam kilku zagonowcom nie podoba się mój styl... mam go dla nich przefarbować?... Ani myślę! Niech sobie mówią dla uciechy, co chcą.
Liczył się trochę z Turskimi, Korzyckich lekceważył, prócz Maryli, i Mięcia, z Perzyńskiego kpił. Jeździł do Warszawy, kupował cenne meble, majoliki, dywany, marmury. Wszystko stylowe w wyborowych gatunkach. Wydawał sumy na artystyczne obrazy, oryginały i kopje. Sam w coraz nowych garniturach, wizytowych, sportowych, tennisowych, jeździł do Worczyna z wizytami, biegał po rozkwitłych polach, nurzał się po lasach, tęsknił za jakimś urojeniem, układał pieśni. Widziano go codziennie na pięknej wierzchowce — Jenie, ubranej jak na wystawę, w siodło, czaprak, uzdeczki, wytwornej roboty. Denhoff w angielskim „rajtroku“ z pejczem jak cacko, sam rozkoszował się swoją postawą i klasyczną jazdą. Pomimo nieprzychylnych krytyk podziwiano go, tylko nie wszyscy się do tego przyznawali.