Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/264

Ta strona została przepisana.

równo starsi i młodzi przyjmowali Denhoffa ze szczerą życzliwością, wyróżniając go widocznie.
Wiedzieli wszyscy, że w ciągu ubiegłego roku Kocio oświadczał się listownie o rękę Ziuli i, że otrzymał odmowę stanowczą, przyjazd więc jego do Worczyna w takich warunkach, wydał się ogólnie nieco naiwnym. Teoś Paszowski znowu przebywający u ojca, zdziwienie swe wypowiedział głośno, przed Ireną i Ziulą.
— Taki brak ambicji dowodzi braku gruntu w clowieku. Jakze można, będąc odpalonym, pchać się jesce, jak przez dziurlkę od kluca. Ale wodę ważyć, woda będzie! Każdy ma swoje zdanie, ja mam swoje, pan Konstanty swoje.
Mówiąc to robił pionowe ruchy dłońmi o rozstawionych palcach.
Leśniewski, nie kontent z siebie, wyjechał z Worczyna, potem z Połowic, głosząc że opuszcza tę okolicę na zawsze, lecz kompetentni wiedzieli co o tem sądzić, panna Balbina nie zniosłaby zbyt długiej nieobecności swego adjutanta.
Denhoff przebył w Wodzewie parę tygodni, ostatnich, nie jako właściciel, bo ten tytuł objął już Rosoławski, lecz jakby syn marnotrawny, z żalem spoglądał na to co stracił. Ryszard łudził się, że za parę lat, może za rok, były opiekun uporządkuje interesy zagmatwane Wodzewa i że on znowu obejmie swe dziedzictwo. Czuł, że ukochał je całą duszą. Ale taką łuskę na oczach miał tylko Denhoff, nie znający zupełnie spraw majątkowych, ani pieniężnych, przytem wierząc bez granic Rosoławskiemu. Sąsiedzi posiadali mniej ufności w przyszłość „panicza“.
Denhoff wynurzał przed Ireną, skargi swe, zawierały one często ból tak głęboki, że zdawało się iż słowa jego płaczą. Mówił o korespondencji swej z Dorą, ale gdy Ira spytała go czy z czasem powrócą do siebie, Ryszard zaprzeczył.
— Och już chyba nie, rozbieżne są nasze drogi. Panna Ziula mogła odnowić nadwątlone uczucia dla pana Rymszy, bo tam tylko było zachwianie, jakieś psychologiczne nieporozumienie, więc znowu są razem, u nas wszystko skończone, pozostał stosunek raczej braterski.
— Ja niewierzę w braterskie uczucia pomiędzy mężczyzną i kobietą.
— A my z panią, panno Iro, co nas łączy?
— Nas?... To co innego, myśmy się nigdy nie zaręczali i uczuć odmiennych niż przyjaźń pomiędzy nami nie było.
— I z Dorą już one nie powrócą, chyba... kiedyś... z czasem.
— A widzi pan.
— Ale pani zachowa dla mnie zawsze przyjaźń i uczucie siostry dla brata, czy tak?