— Co znowu?! Kto panu opowiadał takie plotki? — pytała Irena zdumiona w najwyższym stopniu.
— Czy prawda że... i pani mówiła mu toż samo? Rosoławski chwalił się przedemną, że pani mię krytykowała, okazując mu wyjątkową życzliwość i zadowolenie z powodu zyskania tak sympatycznego sąsiada.
— Panie Ryszardzie, pan w to wierzył! jak pan może nawet powtarzać coś podobnie potwornego?!
Denhoff ożywił się.
— Widzę pani oburzenie tak szczere, że już mi nie potrzeba słów. Rosoławski skłamał.
Ira podała mu rękę.
— Daję panu słowo honoru, że się zawsze za panem ujmowałam. Ale Rosoławski to zły człowiek, niech mu pan nie ufa.
— Tuż za późno! — jęknął Denhoff.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Przeszło parę miesięcy. „Panicz“ nie wyjeżdżał na Podlasie, mieszkał w majątku byłego opiekuna na Litwie, będąc zupełnie na jego łasce. W sierpniu rozeszła się wieść, że Rosoławski sprzedaje Wodzewo. Wiadomość wywarła przykre wrażenie. Żyd Aron, nawet Paszowski nalegał na Turskiego ojca, aby kupił ten majątek, gdyż inaczej oddadzą go w niepowołane ręce. Turski odmówił. Tłumaczył się, że etyka nie pozwala mu wywłaszczać jakoby Denhoffa z ziemi przez niego umiłowanej. Obywatel sam nie chciał do tego należeć, ale widząc, że Ryszard już w żaden sposób nie zdoła, się utrzymać, pragnął by Wodzewo dostało właściciela godnego, któryby potrafił zachować tradycję majątku. Znany i wpływowy obszarnik z dalszych okolic, Gorlicki, podał Rosoławskiemu kandydaturę swą, bardzo poważną. Turski odetchnął. Widząc się z Rosoławskim radził mu, by koniecznie sprzedał majątek owemu obywatelowi, że to człowiek prawy i można mu ufać. Przytem ojciec Ireny zastrzegł sprzedaż oględną, żeby Denhoffowi jaknajwięcej zostało po spłaceniu wszystkich długów. Rosoławski dziękował za rady, przyrzekał zastosować się do nich i wyjechał do Warszawy, gdzie oczekiwali nań kandydaci. Po kilku dniach wynik sprzedaży był wiadomy. Wodzewo kupił Trawkowski, szlachcic zagonowy z pobliskiej wsi. W okolicznych dworach wrzało oburzeniem. Jaki powód? Dlaczego?
Paszowski zbadał sprawę i opowiedział w Worczynie.
— A to, panie mój, łajdactwo dalibóg! Pan Gorlicki miał przyjechać do Rosoławskiego rano, żeby odrazu skończyć kupno, tymczasem wieczorem podsunął się ten zagonowiec i buch! on kupił. Rosoławski natychmiast czmychnął z hotelu, gdy Gorlicki zjawił się w umówionym terminie, nikogo nie zastał, powiedziano mu tylko, że sprzedaż dokonana.