Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/37

Ta strona została przepisana.

— Nie, najtrafniej określił pan Marjan; to jest błękitny sen, a według mnie jest to wizja kwiatu paproci. Apoteoza tej legendy.
Wszyscy mu przyklasnęli, określenie było nie mniej poetyczne i trafne, tembardziej, że dopiero teraz zauważono, iż Dora stała wśród olbrzymich krzaków paproci i że pióra ich zielone, rozwite, sięgały niemal jej do kolan.
Scena ta przeciągnęła się; gdy Denhoff i Dora zostali na chwilę trochę odosobnieni, on pochylił do dziewczyny wytworną postać swą i rzekł cicho, jakby w obawie spłoszenia uroku:
— Kwiat paproci, mój kwiat.
Dora milczała.