— Panie Denhoff niech pan nie będzie takim grandem, to dziś nie popłaca. Widzę, że i pan na równi z Dorcią ukoronowany. Co ci panowie panu szkodzą?
— Nie lubię obcej krwi wśród naszej.
— Niech pan o tem podysputuje z Dorcią. Co też ona powie.
— A pani nie chce już ze mną rozmawiać.
— Nie o tej kwestji; tu rozbieżne są nasze zdania.
— Więc pani chce zobaczyć siostry jedną za Osinowskim, drugą za Leśniewskim? Winszuję! Na samą myśl, że miałbym ich za szwagierków cierpną mi nerwy.
— Przypomina mi pan w tej chwili tego chłopa, który zobaczywszy zająca pod krzakiem budował sobie na nim projekty aż do dziesiątego pokolenia.
— Och! Dorcia mi nie umknie, ona ma rasę i ceni rasę.
— Niech więc pan i innych pozostawi przy ich instynktach. Co to panu szkodzi?
— Pani, widzę, bardzo broni tych panów, popiera ich zamiary.
Denhoff był rozdrażniony.
— Ja bronię zasady i ich nazwisk, nie zamiarów, bo te również uważam za chybione. Bolesław przynajmniej ma za sobą inteligencję, wykształcenie i umysł lotny, bystry. Ale Kocio?
— Kocio? On ma w swoim mniemaniu postawę Antonjusza i wielką torbę jednakowych komplementów, któremi obdarza wszystkie sam na sam spotykane panie i panny. Do zgromadzonej zaś licznie płci pięknej ma znowu inny repertuar, bardziej ogólny. Przecie i pani podległa tej chwilowej ekstazie Kociutka.
— A tak, były momenty.
Zaśmieli się oboje.
— I Dorcię atakowali i Anię.
— Panie, kogo on nie atakował? Ale każda u niego. jest!., ta pierwsza... Aż trafi na gąskę, co w to uwierzy. O Ziulę niech pan będzie spokojny.
— Eee! Zawraca jej głowę, widzę ja to. Na pannę Ziulę jego brednie robią, wrażenie.
— Dziecinada! Każda z panien ma kogoś, nawet Kula przywabiła do siebie Mięcia Korzyckiego. Więc i Ziula słucha banialuk Kocia. Ale to głupstwo. Może pan być spokojnym, nie nazwie go pan szwagrem.
— A Bolesław?...
— No ten poważniejszy, bo odznacza się dużą inteligencją. Ania go lubi.
Rozmawiając, mijali aleję lipową; grupowały się tam pary do fotografji.
Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/41
Ta strona została przepisana.