Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/42

Ta strona została przepisana.

Przy aparacie stała Ziula.
— Proszę państwa do zdjęcia, szukamy was, — wołano.
Podeszli. Denhoff stanął przy Dorci i odrazu utonął w błękicie jej źrenic. Bolesław był obok roześmianej i jak zorza promiennej Ani.
— Dwie pary są, a trzecia? spytał Denhoff ironicznie.
— Trzecia przy aparacie — odrzekł słodko Kocio i zaśmiał się serdecznie, pokazując szereg białych zębów.
Zdejmował jednak grupę stary ogrodnik, nauczony tej sztuki.
Irena, stojąca na ogrodowym stole, przewyższała wszystkich, wyciągnęła ramiona jakby błogosławiąc — i tak ją zdjęto.
Maryś kpił głośno z tej grupy, do Ireny jednakże rzekł zupełnie poważnie:
— Radzę schować tę fotografję, bo jak ojciec zobaczy, będzie skandal.
Ira pokazała mu tylko trzy pary idące szpalerem i wielce sobą zajęte.
— Brakuje tu jeszcze ciebie i Maryli.
— A ty Ira?
— Ja czekam na swego. Ale on w przestworzach.