— Zapomniałem panom zakomunikować świeżą wiadomość z bieżącej chwili naszej okolicy. Arcyciekawą.
— Słuchamy! Słuchamy!
— Podobno panna Tulicka zamierza wstąpić w stan małżeński.
— Co?! Ta stara panna? ta senatorówna z Połowic? Ha, ha, ha! pan żartuje! — zaśmiali się wszyscy.
— Tak słyszałem. Cóż chcecie, dobra partja, Połowice, to nie byle co! Złote jabłuszko.
— Więc niech kogo usynowi i zrobi mu taki hojny dar, ale bez własnej rączki, bo wtedy chybiony cel — żartował Marjan Turski.
A Korzycki spytał:
— Jeśli ma zamiary, to widocznie jest ktoś upatrzony. Któż to taki?
— Tego nie wiem. Ale że to dopiero projekt, zatem, oczko panny Balbiny rozgląda się po okolicy. Może wybranemu każe najpierw kupić sobie tytuł hrabiowski?
— A cóż! panna młoda klapnie sobie prędko; i małżonek miljonerem — mówił stary Korzycki tonem najgłębszego przekonania.
— Tak, to kwestja warta namysłu — bąknął sarkastycznie ksiądz Janusz. Przynajmniej ja skorzystam. Bo dotąd nie dam ślubu, aż narzeczona pospłaca wszystkie zaległości, które winna parafji.
Zaśmiano się.
— A jakże tam z temi ptaszkami na drzwiach kościelnych? — pytał Turski. Kto komu ustąpił?
— Drzwi już są, bez ptaszków, bo zagroziłem, że nie przyjmę. I nie przyjąłbym. Niech swego ślepowrona umieszcza na wszystkich klamkach własnej kaplicy, ale ną kościele nie dam. To fundacja ogólna. Teraz o ławki mam nowe historje.
— Cóż znowu?
— Obraziła się, że Worczyn ma stallę i Wodzewo, więc mówi, że ona powinna mieć stallę taką, żeby nikogo nie mieć za sobą ani przed sobą.
— Wystawić jej tron! — huknął Paszowski.
— A wiecie panowie, jakie ona szykany robi? Oto w karecie podjeżdża pod drzwi kościelne i modli się, nie wysiadując. Ale już i tego nie będzie, bo się chłopi oburzają, i chcą jej karetę razem z nią grzecznie wyforować z przed kościoła.
— Słusznie, bo to już histerja!
— O tej pannie Tulickiej możnaby tomy pisać — mówił Paszowski. Opowiem panom fakt autentyczny; był przytem mój ekonom i Kacprowa, gospodyni, którzy jakiś tam interes załatwiali w Połowicach. Otóż panna Balbina idzie sobie przez podwórze folwarczne, spotyka się ze starym Szczepańskim
Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/44
Ta strona została przepisana.