Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/45

Ta strona została przepisana.

gospodarzem. Chłop jej nie znał, a w Połowicach tyle jest różnych starych dewotek, że chłopisko wziął ją za jedną z nich. I... uważajcie panowie, mija babę, nie kłaniając się, ale ona woła go i mówi, tak po swojemu:
— Cóż ty myślisz sobie chamie jeden. Nie kłaniasz mi się?.. Co?! To nie wiesz, że ja jestem sama dziedziczka, senatorówna?...
Szczepański patrzał zdziwiony, patrzał, aż panie mój, nareszcie zdjął czapkę i odrzekł z flegmą:
„Juści, teraz to już wiem kto pani, a ja jezdem Szczepański, gospodarz z Worczyna i tylo! — Skłonił się i odszedł.
— Ha! Ha! to frant! Dobrze jej tak. Ale ręczyłbym za to, że gdy odszedł, Tulicka posłała za nim zwykły epitet „paśkudźtwo“ — zawołał proboszcz.
— A potem poskarżyła się swemu adjutantowi Leśniewskiemu — dodał Maryś. — Szkoda, że Szczepański nie napomknął mimochodem czegoś o tej godności senatorskiej, tak wielce niby chwalebnej, zapieczętowanej wspaniałym, wspólnym pomnikiem i pensją rządową, do dziś dnia pobieraną przez córeczkę wielkiego papy.
— Szczepański o tem nie wie, bo inaczej nie omieszkałby tego powiedzieć i także po swojemu.
— Panowie, tsss! nie lubią pani Tuliickiej, — rzekł Perzyński.
— A pan ją miłuje? Hę — spytał pan Wojciech.
— Ona jest dystyngowana i nawet sympatyczna. Tsss!
— A to chyba dla pana i dla Kocia Leśniewskiego, do wszystkich aniołów niebieskich i ziemskich. Dystynkcję zaś wyraża zapewne przez nazywanie każdego „paśkudźtwem“, obgadywaniem i tak dalej.
I robieniem różnych szykan księdzu i sąsiadom — rzekł proboszcz. Pisuje od czasu do czasu prośby, denuncjacje na mnie do biskupa, bo chce mnie gwałtem wysadzić z Okorowa, ale, jak dotąd, siedzę. Zamyka cmentarz ze swoją kaplicą grobową na kłódki, sztaby, bez uwagi na to, że w tymże ogrodzeniu są groby Turskich i innych i, że oni z łaski panny Tulickiej muszą przez mur przełazić, aby się na swoich grobach modlić. Cała parafja płaciła od morgi na budynki kościelne, tylko ona jedna oparła się i nie dała ani grosza. To jest wściekła baba!
— Ale i administrację ma zastosowaną do siebiie — rzekł Paszowski, — nisko kłaniają się babie, schlebiają jej na każdym kroku, a z tego mają korzyść; robią co chcą.
— To rzecz zdawna wiadoma! — zawołał Maryś Turski. Denhoff złożył wizytę Tulickiej i tak się nasłuchał o okolicy, ze wszystkich nas zna wybornie.
— Oczywiście z najczarniejszej strony.