Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/53

Ta strona została skorygowana.
IX.

Na drugi dzień Maryś przyjechawszy do Zapędów, w celu oświadczenia się o Marylę, był świadkiem takich awantur wojny domowej, o jakich pojęcia nie miał i w które nie wierzył, chociaż słyszał o tem. Maryla stojąc na balkonie płakała głośno, bez ceremonji, rodzice zaś jej i Gustaw kłócili się z sobą w sposób bardzo niearystokratyczny. Zaczęło się od wyjazdu pani Korzyckiej na kolej. Gdy kareta stanęła przed gankiem, wybiegł z domu stary Korzycki, będąc właśnie w humorze „cholerycznym“, jak o nim mówiono, i usłyszawszy, co znaczy zaprzężony ekwipaż, rozkazał stangretowi ruszać natychmiast precz z przed ganku i jeśli dziedziczka gwałtem chce jechać, to założyć dla niej bryczkę, bo „obejdzie się bez tego państwa“. Stangret pokiwał głową, i odjechał, za chwilę stała przed domem bryczka obdrapana i dziurawa, przy niej zaś para fornalskich szkapin ledwie żywych. Pani Korzycka ujrzawszy zaprząg zwymyślała przez okno stangreta, każąc mu bezzwłocznie znowu zaprzęgać konie cugowe do karety. Historja ta była powtórzona kilkakrotnie z dokładną akuratnością, ku wielkiej uciesze Gustawa, zanoszącego się od śmiechu. Stangret klął, lecz w końcu i on się rozbawił, służba wyglądała z za węgłów, zadowolona z widowiska.
Skórscy zamknęli się u siebie. Miecio mitygował rozjuszonych rodziców, zawstydzony, z rumieńcem oburzenia na twarzy.
Cała jednak awantura skupiła się na Gustawie. Stary Korzycki bowiem wybadał, poco żona jedzie do Warszawy; oto aby spłacić sekretnie nowe długi Gutka. Wtedy powstał w Zapędach istny koniec świata. Ojciec dawał synowi epitety z pod ciemnej gwiazdy, wymawiał mu fałszowanie weksli i różne jego łotrostwa, znane zresztą ogólnie. Gustaw w odpowiedziach łatwiej spłacał długi, niż pieniężne, ojcu tembardziej nie dawał się przegadać, przewyższając go natomiast doborem silnych słów. Gdyby nie łzy Maryli, Turski cofnąłby się natychmiast, bez namysłu; wzruszył go jej żal i został. Ale oświadczyny odłożył na inny raz. Przyłapał go rozwścieczony Korzycki. Szarpał go za rękaw, wołając na cały folwark: