jakby usiane przed procesją. Miejsce to Ryszard zwał alejką westchnień i przesiadywał tam często. Teraz zanurzył się z podwójną rozkoszą, by rozmyślać o Dorze jako o narzeczonej.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Gdy wracał do domu, było już kolo południa. W parku spotkała go pokojówka Anulka. Zastąpiła mu drogę i uśmiechając się rzekła:
— Przyjechał ktoś do pana.
— Kto?...
Młody pan z Zapędów, pan Gustaw, czeka w gabinecie.
— To dobrze, idę tam.
Anulka nie ustępowała, śmiejąc się ciągle.
— Czego chcesz jeszcze?
— A bo to, hi, hi, pan Gustaw mnie zaczepiał, i chciał mnie skaptować.
— Więc cóż?
— A ja się właśnie nie dałam, bo ja wolę...
— No dobrze, idź do domu.
— Ale kiedy bo...
— Czego znowu? — krzyknął.
— E pan dziś taki zły, a tu akurat węgrzyn przyszedł, ma śliczności korale i chustki... pan mi obiecał kupić...
Dziewczyna garnęła się do niego i wdzięczyła. Ale Denhoff był już inny. Odsunął ją dość szorstko.
— Ruszaj do domu.
Gdy obrażona poszła posłusznie, Ryszard myślał.
— Tak, ułożę wiersz, epopeję miłości, a panna Ira dorobi Muzykę. Zaśpiewam jej to co czuję, mojej Dorci. Mojej!
W gabinecie Gustaw Korzycki podniósł się na jego widok. Był dyskretnie uśmiechnięty, mrugał oczyma. Podszedł do Denhoffa i rzekł z cicha.
— Widziałem... widziałem, wcale ładna dziewczyna i temperament widoczny, taka jak się trafi to...
— O czem pan mówi.
— Ha, ha! niewiniątko. Ale wiedzą sąsiedzi jak kto siedzi gdyby nie to, zabrałbym ją dla siebie. Tak, ta Anulka...
— Panie Gustawie, czy pan po nią przyjechał? — zawołał Denhoff zły.
— Ach nie. Cóż znowu! Mam lepszą gratkę. Do pana Przyjechałem w odwiedziny. Tak się pan teraz chowa, że oprócz Worczyna nigdzie pana nie można złapać, a i tam nie jest pan dla wszystkich.
Denhoff skierował rozmowę na coś innego. Usiedli i paląc gawędzili czas jakiś. Gustaw kręcił się niespokojnie, jakby zakłopotany. Odczuł w Denhoffie usposobienie dla siebie niezbyt przychylne, przytem wszystko mu się nie udawało. Mówiąc