— A przedewszystkiem tyś się zemściła na nich za naszego papę za to, co go spotkało na wiosnę, podczas strajków agrarnych.
— Cóż to było? — pytała Ira.
Panowie uśmiechnęli się a Maryś zawołał niechętnie.
— Ach głupstwo! nie warte wspomnień!
— Nie, owszem to było ciekawe — kontynuował Miecio. Myślałem, że i panie o tem słyszały. Otóż papo jechał z Warszawy już końmi; od kolei i na drodze, wieczorem, czterech takich frantów zaczepiło ojca, żądając pieniędzy. Papo dał im pół rubla, bo mówi, że więcej nie miał. Ale im się to nie podobało, spędzili stangreta z kozła, ojca wsadzili na jego miejsce, sami siedli do powozu i kazali się wieść do lasów ciągińskich. Papo pod grozą, oczywiście, jechał, w lesie wysiedli i za fatygę dali papie całego rubla ze słowami: „masz panie burżuj od nas napiwek i pamiętaj, żeby na drugi raz ekspropriatorom pół rublami nie świecić w oczy“. Sam papo nam to opowiadał, że...,, jak niewiem co, tak mię juchy wzięły, że nawet nie śmiałem im tego rubla rzucić w nos bom się bał — jak nie wiem co!“.
Miecio wybornie udał głos i sposób mowy pana Korzyckiego, całe towarzystwo śmiało się szczerze bez względu ma obecność Maryli.
To i ja państwu o sobie coś powiem — rzekł Denhoff. — Ja ni mniej ni więcej tylko dałem rubla na nóż, którym obiecywano mnie zarżnąć.
Wybuchnął śmiech.
— A to jakim sposobem? Co znowu!
— Przyszedł raz do mnie jakiś jegomość pełen godności w ruchach, kłaniający się z wyszukaną uprzejmością i oznajmił, że jest jednym z partji liczącej sześćdziesięciu członków, którzy po całej Polsce zbierają składki na noże i inną broń, bo za miesiąc będzie rzeź obywateli, księży i wogóle możnych. Spytałem, czy i ja mam się tego spodziewać, odpowiedział, że pominiętym nie będę. Więc ja mam dać składkę — pytam — na to, żebyście panowie mieli za co kupić nóż na moją szyję? a on mi! z najpiękniejszemi ukłonami odpowiada: „tak trzeba łaskawy panie dziedzicu“. No, i musiałem dać rubla na taki wzniosły cel.
— Czy to tylko był rubel czy półimperjał? — spytał Paszowski — bo nie mogę uwierzyć, aby się pan choć raz okazał nie tak hojnym jak Krezus.
— Nie panie, skoro chodzi o własną szyję, bywam nieco skąpszy.
Pomimo drażliwych tematów rozmowy szczera wesołość zapanowała w towarzystwie. Każdy opowiadał jakieś fakty z minionych miesięcy, śmieszne, lub bezczelne. Panny z Worczyna przypomniały dzień pamiętny, kiedy kursujące po okolicy bandy robotników agrarnych, z agitatorami na czele wstrzymywa-
Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/86
Ta strona została przepisana.