Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/93

Ta strona została przepisana.
XVI.

Oczekiwany dzień nadszedł. Od wschodu słońca tłumy płynęły do Okorowa, barwne gromady kobiet, czarnych i siwych kapot męskich, białych sukien dziewcząt. Wszystkie drogi, ścieżki zapełniła ciżba ludzka, nawet miedzami wśród pól wiły się ruchome sznury idących. Okorów grał kolorami tęczy. Na obu kościołach powiewały chorągwie, łopot ich radował serca ludzkie, jako pierwszy sygnał rozpoczętej uroczystości. Plebanja i opłotki wiejskie mieniły się różnobarwnemi chorągiewkami. Gromady ludzkie poubierane świątecznie zalegały ściśle plac przed nowym kościołem, gdzie wielka brama w kształcie wyniosłego łuku, tryumfalnie wznosiła czoło. Na szczycie widniał napis „Witaj pasterzu i błogosław nam“, nad nim zaś powiewała istna fala chorągwi. Bramę zdobiły wieńce z dębowych liści i świerków, obfite pęki zbóż rozmaitych tworzyły piękną mozaikę na tle zielonem. Szeroki wieniec wrzosów otaczał wjazdowy łuk bujną rozkwitłą ramą, niby z fijoletowego pluszu. Nie było pstrokacizny i kwiatów, tylko rozwiana u góry tęcza chorągwi, jakby spadła z nieba, ciemno zielone warkocze liści i pęki pszenicy, niby złote guzy, srebrne kity żyta i trzęsienia płowych owsów. Łuk tryumfalny widny z daleka, zdawał się być kolumną wznowionej nadziei, wołał lud pod swe ramiona.
— Chodźcie radować się, bijcie dzwony a głośno!
Ale dzwony miały jeszcze ciche serca. Z wieży kilka par oczu biegło na daleką drogę, gdy zobaczą na niej orszak, uderzą w spiż.
Po obu stronach bramy wzdłuż drogi, stały szeregi białych dziewcząt ze sztandarami zdobnemi w szarfy, które niosły znów inne dziewczyny. Małe dziewczątka w bieli trzymały wieńce, lub gałązki sztucznych lilji. A za tą śnieżną wstęgą, tłum gęsty, zbity ciasno, już upojony.
Powozy obywatelskie wysadzały przed tryumfalną bramą panie i panów. Byli już Turscy z Worczyna, Tulicka, Korzyccy i Brewiczowie. Ryszard Denhoff we fraku, z komitetowym znaczkiem na klapie, krzątał się energicznie, pilnując porządku. Turski jak posąg, wyglądał na polityka, rozmawiał cicho z księ-