Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/131

Ta strona została przepisana.

tycznym panem! Walka ze mną nie istnieje! Zgódź się z tem, Kori moja!

(Persefona drgnęła nagle i siada na wezgłowiu, on powstaje również, prostuje się, patrzy na nią).

PERSEFONA (przypomina sobie).
We władaniu być tyranem, a w posiadaniu despotycznym panem?... wszak to są marzenia moje!...
PLUTON (kładąc pieszczotliwie rękę na jej głowie).
Chcę w myślach twoich zapanować! O mnie masz marzyć, o mnie masz śnić...

(Nagle wybucha, porywa ją znowu w ramiona, przyklękając na wezgłowiu po za nią, tak, że głowa jej opiera się na jego piersiach).

PLUTON (z ogniem).
Kocham ciebie do szaleństwa, szaleję za tobą! Ty jedyna!... Pragnę ciebie całej i szału twego chcę, twej miłości, zapomnienia i niewolniczego poddania się mnie!... To mój nakaz, me żądanie!
(Mówiąc to patrzy jej prosto w oczy, z marsem na czole, pyszny, władczy a upojony. Ona oczy szeroko otwarte wlepione ma w jego źrenicach, oddycha szybko i milczy. On klęcząc na jednem kola-