ki, ułomny, kulawy, w brunatnej krótkiej szacie, szlifuje z uwagą jakąś zbroję. Głowa kędzierzawa, twarz satyra, drwiąca, lecz nie błazeńska, nawet sympatyczna. W głębi, u wejść do pieczary stoją potworne jakieś dziwotwory; służalcy i duchy podziemne, karzełki).
O czem rozmyślasz, cieniowładco? (Pluton nic nie odpowiada). Nudzisz się, Plutonie! Coraz częściej zapadasz w ponure milczenie. Jesteś zbyt poważny. Co cię trapi, możnowładco piekieł?...
PLUTON (obojętnie).
Ach! ty tego nie pojmiesz.
HEFAJSTOS (chytrze).
A jeśli zgaduję?...
Nie dziw się, Aidesie! Jestem przebiegły, nauczyło mnie tego małżeństwo z piękną Afrodytą, będąc zaś synem Zeusa i przemądrej Hery, potrafię wnikać w dusze. Ehe!... Jesteśmy bogami nieśmiertelnymi, to tylko różni nas od ludzi, ale pragnienia, żądze, namiętności, tęsknoty, też same są u nas, co wśród ludzkich gmin