Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/35

Ta strona została przepisana.

PLUTON.
Czekajmy, aż nadejdą Nimfy. (Po chwili). Powiedz, Minosie, czy tęsknisz za światem wśród bóstw i cieniów naszych podziemi?
MINOS (po chwili milczenia).
Tęskniłem, Władco, dziś już to minęło, żałuję tylko, żem za życia swego za mało czynił, będąc królem Krety. Mógłbym dużo więcej.
PLUTON.
Żałujesz, że do dusz ludzkich nie wnikłeś głębiej?... Lecz powiedz, Minosie, czy dla śmiertelnika jest to rzecz możliwa, czy to spełnić może ten, który sam żyje? Badać ducha zdoła, ale go sprostować, nagiąć w inną stronę z tej, w którą się sam chyli, sprawa to zbyt trudna.
MINOS.
A jednak toby był czyn wielki. Trzeba pracy, siły, mocy, zrozumienia siebie i innych. Trzeba wierzyć, czyniąc, że się tego dokona. Teraz, gdy sądzę tych, co już umarli, widzę, jakie są w duszach otchłanie duchowej niedoli, jakie tragedje, przełomy, ile duch każdy posiada przestrzeni niezapełnionej a pragnącej płodu. Ile tam walki, Panie, rozterek i męki, by nie mieniąc cnoty na złudny blask grzechu, by cuda grzechu przyćmić uczciwością, nawet by grzech zabić. Oo! są wielkie dusze, potężne duchów szczyty, lecz... świat jest światem, a ludzie są ludźmi. Człowiek z tego zalewiska ludzi nie często wypływa.