Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/97

Ta strona została przepisana.

Czy myślisz, żem jaka Io, lub inna ziemianka, czy też nic już Hery się nie boisz?... Zaprawdę, zdumiewasz mnie!
ZEUS (y, zaskoczony).
Cóż to za zwrot dziwny!
PERSEFONA.
Jak cała rozmowa nasza, pożądliwy panie olimpijskich orgij! Może skończymy wreszcie tę ckliwą gawędę na temat miłości, jeśli jest ona w tych zapałach twoich.
ZEUS (obrażony, wściekły).
Niewłaściwy ton brzmi w twym głosie, zuchwała Persefono. Przemawiasz do mnie bez czci i powagi. Czy błąd swój czujesz?
PERSEFONA.
Och, nie! Nigdy! A cześć jest dla tego kto cześć swą zachowa. Gdy ją postrada, jakoś ty uczynił, zmysłowe zapały na mnie skierowując, niech sam jej szuka, ja jej nie odnajdę. Żegnam cię, wierny wielkiej Hery małżonku i czcigodny Olimpu władco! Rozjaśnij nieco chmur czarne łańcuchy, pocóż ta ciemność, gdy rozmawiasz ze mną? Wszak jam boginią i Demetry córą. Do rozmów ze mną mgły... chmury... zbyteczne!
(Składa wdzięczny ukłon i cofa się figlarna, choć podrażniona. Gdy się w ukłonie zasuwa za cyprys, Zeus wściekły, zły z trzaskiem piorunowym ginie w chmurze. Persefona wówczas ze śmiechem nienatural-