Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/98

Ta strona została przepisana.

nie brzmiącym wybiega na łąkę. Za nią Cjana i trzy nimfy. Zdala stoi zdumiony, przestraszony Pan).

SCENA XV.
PERSEFONA, PAN, CJANA i NIMFY.

PAN.
Wszystkiegom się spodziewał, tylko nie takiego końca. A to Zeus dostał! Odważna to pani! Tak sobie Zeusa krótko trzymała, na pasku, mocno. Hu! hu! hu! ot sztuka! Nawet się żadnej nie imał przemiany! Taki przebiegły, a ot, stracił głowę, trzasnął piorunem i zniknął grzeczniutko. A ona się śmieje. Czego się tak śmieje!?
CJANA (do Persefony).
Uspokój się miła, śmiech twój dziwnie zgrzyta. Usta się śmieją, a łez pełne oczy.
PERSEFONA.
Tak mnie w duszy boli, bo tak mnie nikt, ach nikt nie rozumie. Opacznie tłómaczą sobie moje zapały, sny i marzenia. Nikt nie wie co czuję. Milczeć, tak najlepiej. Milczeć teraz będę. Myśli własne trzeba dusić w sobie, by nikt ich zbezcześcić nie śmiał. Zostają mi kwiaty... te mnie zrozumieją. Natura tylko i tęsknota wieczna... głód nieznanego szczęścia, które nie dla mnie, bo nie istnieje... pocóż te przeczucia!?...