CJANA.
Uspokój się, droga...
PERSEFONA (niecierpliwie).
Coś się we mnie zrywa, coś piersi rozsadza, coś nade mną wisi, tłocznia jakaś dziwna... coś się zaraz spełni... spełni...
PAN (do nimf przy gaju ciszej).
Zeus na nią spadnie w postaci jastrzębia. On jej nie daruje i stąd jej przeczucia. Patrzcie, jaka dziwna, zbladła, czegoś słucha, może jego skrzydeł szumu. Tylko patrzeć, jak on zleci, nas piorunem kropnie!... Sam się bać zaczynam! Tu dziać się coś będzie! Tu się coś stać musi!... (rozgląda się z trwogą).
PERSEFONA (do Cjany).
Odstąpcie ode mnie, rwijcie dalej kwiaty, chcę być sama. Taki niepokój we mnie się zrywa. (Cjana i nimfy usuwają się pod gaj migdałowy. Persefona podchodzi naprzód, blisko pękniętej skały, patrzy chwilę z uwagą w szczelinę).
PERSEFONA (do siebie).
Jaka tam głusz czarna, jak źrenica smoka! Jaka tam zagadka!