Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/101

Ta strona została przepisana.

Rydz dobry do flirtu — na męża lepszy borowik.
Wielkie pospólstwo rozmaitych bedłek usługuje panom, gapiąc się przytem ciekawie. Tylko purchawka — blada z gniewu, że ją uważają za coś niższego, nadyma się niebywale i śmieszną swą postacią zabawia młode chichotki — gąski.
Nadszedł nareszcie liczny orszak — muchomorów.— Jakże! raut bez nich nie mógłby się obejść.Próżne to są istoty, niebezpieczne, złe, intrygantki i szkodnice — ale właśnie dla tego trzeba się z niemi liczyć. Przytem kostjumy ich upiększają salę.Przy dystyngowanych tualetach gąsek, zielonek, nawet pieczarek i babek krzycząco wyglądają ich jaskrawe suknie. Przeważnie są czerwone, bijące w oczy, albo gorąco-żółte, usiane srebrnemi pajletkami, pełne sztucznych pereł, brylantów, koronkowych falban, i... czego one na siebie nie włożą! Suknia błyszczy zdaleka, tylko wartość muchomorów nędzna.
To też szlachetne rydze nie łączą się z nimi nazbyt poufale, chyba z konieczności.
Mężczyźni — muchomory w kapeluszach bardzo papuziastych, zgóry patrzą na kremowe gąski, i nawet czasem którą z nich zbałamucą — o ile niema w bliskości jakiej mamy pieczarki — lub babki.
Nadęte borowiki także bronią swą młodzież od wszelkiej styczności z tą świetną, a niebezpieczną kastą grzybiego społeczeństwa.
Rydze, zwykle śmiałe i pewne siebie, a także i zawadjackie syrojadki drażnią się z muchomorami, kokietują ich — ale potem tracą opinję w kołach dystyngowanych grzybów. To zniechęca do podobnych zabaw. Tembardziej, że i same na tem źle wychodzą, zwłaszcza’ syrojadki, bo gdy zbratają się zbyt serdecznie z muchomorami, można je łatwo wziąć za muchomora.