Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/109

Ta strona została przepisana.

Żołnierz w najwyższej rozpaczy załamał ręce nad głową i padł twarzą na pierś kolegi.
— Stachu! Stachu!
Leżał tak długo jęcząc boleśnie, płakał jak dziecko, przemawiał rzewnie do przyjaciela, całował jego ręce i te cudne łuki brwi, które były mu pierwszą wskazówką.— A gdy wreszcie ucichł szloch jego żałosny, patrzał długo w twarz przyjaciela i zamyślił się głęboko.
Rozpamiętywał jego męstwo, jego patrjotyzm, jego serce wielkie, gorąco miłujące ojczyznę.
Dla Polski poświęcił wszystko: rodzinę, nauki, zdolności, inteligencję oddał na Jej usługi i wreszcie dał swoje młode zapalne życie.
— Bohaterze cichy — szeptał z entuzjazmem — bohaterze bez laurów, zaszczytów i hucznej sławy.Miałeś ją tylko wśród tych co czyny twoje widzieli, miałeś serca kolegów i przykładem dla nich byłeś.I takiż to twój zgon, Stachu?... jak nędzarz skonałeś i dziobały cię kruki. Nie masz na swej mężnej piersi wstążeczki orderu, choć zasłużyłeś na najwyższy. Nie masz nawet gwiazdki na ramieniu, bohaterze, choć tyle czasu już walczysz i służysz Polsce, w szeregach, bez odznaczeń, bez chęci awansów, cichy, a waleczny żołnierzu Boży, prawdziwie ofiarny żołnierzu ojczyzny. Prostyś szeregowiec, ale nad mogiłą twoją powinny się nisko pochylić sztandary.
I nagle umilkł, bo zdało mu się, że słyszy chrzęst dostojny rozwianych białych skrzydeł królewskich, zdało mu się, że widzi jak ON płynie w przestworza i kwili wezbraną piersią, gdy ujrzy pogubione na polach walk pióra swoje. Zbiera je troskliwie i kładzie je znowu na pierś własną, sercem ogrzewa, bo każde z tych piór ofiarnych, to