Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Kościuszko pojmował, że źródłem ratunkowym była kultura umysłów wszystkich sfer, zrównanych wielką ideą rzeczywistej miłości dla Ojczyzny, co już samo przez się wywoła nieugiętą żądzę wyzwolenia Jej z niewoli i jeszcze groźniejszych pęt własnych ułomności. Gdy te opadną, spaść muszą wszelkie kajdany.
Lecz na to trzeba siły ducha, trzeba, by wszyscy poczuli się ludźmi wolnymi oswobodzonej ojczyzny, jej obywatelami i obrońcami. Wszyscy! Ci, których karmazyn przyobleka, i ci, co zgrzebne noszą sukmany. Wszyscy!I ci, którzy idą orać własnoręcznie swój skromny zagon i ci, którym obszerne łany uprawiają — upośledzeni jakoby w hierarchji obywatelskiej. Wszyscy są godni ratować ojczyznę.
Kościuszko upośledzonych w narodzie nie widział, bo naród — to wszyscy. Wszyscy są jej dziećmi, bez różnicy stanów.
Żal przemożny, męka serdeczna trawiła duszę młodego pułkownika wojsk Waszyngtońskich, że siejby ideałów narodowościowych nie widzi dotąd w kraju własnym, a takby im zanieść chciał pełną skarbnicę tych ziarn życiodajnych, by zasiewać ojczystą glebę, by ujrzeć rozrost obfitego plonu.Dlaczego inne narody siejbę taką już rozpoczęły, zrozumiały już jej potrzebę i korzyści? Dlaczego inni czują w sobie hart by dokonać ideowo wielkiego czynu humanitaryzmu? Dlaczego mają wolę?
A my, Boże, czy nigdy jej nie zdobędziemy, czyż długo jeszcze mroki mają zalegać umysły nasze, by nawet światło postępu, wnikające od obcych ludów, nie mogło się przedostać do zaczadzonych sferowością mózgów polskich. Czyż miłość ogólno-ludzka i dążenie do wolności prędko już przesiąknie do serc naszych patrjotów i nasyci je