Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/121

Ta strona została przepisana.

sła, piękna, w bieli szat opłynięta, majestat ma w sobie i siłę przedziwną, stoi pochylona nad kotwicą okrętową, którą ramieniem oplata. Patrzy na dół, na białe szeregi, pędzące do boju. Dokoła morze, morze spienionych fal, wzburzonych bałwanów, odmęt białych grzbietów zwolna ocean ten zalewa, zasnuwa, pochłania. W łzawych źrenicach Kościuszki zaciera się, mętnieje cudne zjawisko, nikną postacie.
Rozgorączkowanym wzrokiem chwyta ostatnie zarysy obrazu, łowi, zda się, uchem ostatnie echa wojennej wrzawy, serce ściska mu żal, że już wszystko niknie. Całą siłą ducha pragnie zatrzymać wizję białej postaci niewieściej, schylonej nad kotwicą, symbolem nadziei. Nagle zrozumiał istotę zjawiska.
To Polska! Toś Ty, Matko!
Zawichrzył mu się w mózgu szał szczęścia niebywałego. Pierś rozsadzało uczucie, jakiego dotąd nie znał. Uczucie przeogromnej miłości syna do matki, tak wyidealizowanej miłości, że gotów iść skonać pod jej stopami, byle dla niej, byle w jej obronie.
Już teraz zrozumiał wszystko.On dostąpi łaski i pójdzie walczyć za Nią. On poprowadzi jakieś szeregi. On winien teraz pracować jaknajusilniej, by móc wkrótce podnieść kotwicę, przepłynąć ocean, ucałować ziemię ojczystą i... czuwać!..Kotwica okrętowa w wizji, to nadzieja w nim!..
Oprzytomniał zupełnie i przeraził się swej pychy. Skupił się cały w krótkiej modlitwie, oczy wzniósł do góry.
Boże! daruj śmiałość, wybacz zuchwalstwo w przesądzaniu wyroków Twoich, ześlij łaskę.
Nad Hudsonem płynęły skłębione piany białych oparów, tworząc drugą nadpowietrzną rzekę.