czujność w tę stroną. Niezależnie od tego łowił słuchem zgiełk bitewny na linji Zajączka. Z samych odgłosów i wrzawy orjentuje się technicznie w sytuacji obu stron walczących. Często sokole oczy wodza biegły poza pagórek, na którym stał, gdzie bielił się w oddali gęsty łan krakusów — Kosynierów.Nad ich szeregami lśniły w słońcu sterczące bujnym lasem kosy. Jakoś tajemniczo, a złowrogo wyglądały te zwarte, białe zastępy.
Dymy zaległy dziemierzyckie pola, wsiąkły w las, dzielący walkę z głuchą jeszcze pozycją, rozwłóczyły się hen, aż poza Markocice, aż poza baterję Tormasowa, aż poza czerniejącą zdaleka górę zamczyska, — aż po szarzające u jej stóp chaty Racławic. Dymy siwe, ostre wonią, dymy bitewne. Czuć w nich krew i śmierć. Czują w nich może i zwycięstwo ci, którzy zwyciężać mają. Kościuszko wciągał z nozdrza z lubością rozpyloną mgłę prochów, nerwował się jeno, że i on nie jest w szeregu.
A tam na lewem skrzydle biją się, biją, salwa, za salwą, szczęk bagnetów, grzechot karabinów, tętent, łomot, zgrzyty, jęki! Czasem wrzask przeraźliwy, jak strzałą bolesną, przetnie powietrze; słychać gwizdawki sygnałów oficerskich, jadowity świst kul. Zlewają się te piekielne odgłosy w jeden potworny akord huku, szalejącej trąby powietrznej.
Wtem piorunowy grzmot wstrząsnął ziemią.Kościuszko wzdrygnął się.
Zagrzmiały armaty Tormasowa.
Jednocześnie na spienionym arabie dopadł do Naczelnika jego adjutant ordynansowy. Wskazał szablą na prawo.
— Nadciąga trzecia kolumna, generał Denisów.Duża siła! — zawołał jednym tchem.
Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/142
Ta strona została przepisana.