Nagłość i gwałtowność napadu niewidzianego dotąd ludu przeraziła żołnierzy rosyjskich, detonując ich do obłędu. Kolumny zmieszały się, powstał popłoch nieopisany. Jedni bronili się rozpaczliwie z desperacką zawziętością, lecz większość szła w rozsypkę, nie wytrzymując szatańskiej furji rozmiotanego w swym temperamencie narodu. Gnieceni i masakrowani bez miłosierdzia — nie widzieli ratunku w okropnym pogromie. A straszne białe zastępy niosły i niosły zatratę.
Baterję Tarmasowa opanowano.
Wieczór już był, gdy po skończonej bitwie zebrali się przed Naczelnikiem oficerowie i zziajane walką regimenty. Tryumfalnie dla zwycięzców czerniał szereg zdobytych armat, obryzganych krwią, stojących w pokorze, równo, obok siebie, głuchych, bezpiecznych. Zwieszały się z nich apatycznie płachty zabranych sztandarów, które dumnie przedtem powiewały nad pułkami, teraz zaś leżały biernie, poszarpane, tuląc się do żelaznych wylotów dział o jednakowo zrezygnowanej fizjognomji.
A dokoła nich wrzało.
Przed frontem wziętej baterji tłumy otaczały zwycięzkiego wodza! On zaś stał wśród nich na siwym swoim rumaku, chwalił za męstwo, wynagradzał, rozdawał szarże. Wtem rozejrzał się i zawołał donośnie:
— Niech się zbliży Wojciech Bartosz Głowacz chorąży regimentu grenadjerów krakowskich, jaką to nazwę od dziś dnia nosić będą rekruci Kosynierzy.Zasłużyli sobie na nią dzielnem natarciem na armaty.
Powstał zgiełk radosnych okrzyków wśród Krakusów, którzy tłumem biegli do Naczelnika aby dziękować za zaszczytne odznaczenie. Pochylił mu się aż do strzemion tęgi, barczysty chłop, opięty jak posąg w białej sukmanie, ściągnięty szerokim
Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/147
Ta strona została przepisana.