Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/30

Ta strona została przepisana.

prędzej, piana wystąpiła mu na ustach i gęsto osiedła na wąsach.
— Jez...zus Marja — szepnęły sine wargi, drgnął konwulsyjnie i zwisł w rękach syna.
Skonał.
Felek zerwał się z krzykiem, znowu upadł na kolana. Garściami rwał sobie włosy, jęczał boleśnie wijąc się na kamieniach. Rozpacz targała mu duszę.
— Ojca zabiłem!... zbój!., zbój!. potępiony na wieki!...wył nieludzkim głosem. Rzucił się na ciało ojca i straszny płacz wybuchnął z piersi Felka.
— Ojciec!...mój ojciec!...
Na szosie wóz kołatał już słabo, z oddalenia, ale Felek pomimo płaczu usłyszał szybkie kroki wracających bandytów. Zerwał się od trupa, spojrzał na szosę. W blasku księżyca zobaczył towarzyszy, idących śpiesznie do niego. Chłopak zatrząsł się ze zgrozy.
— Znów mnie zabiorą, każą mordować, piekielniki! przez nich ja zgubiony!
Zacisnął pięść i grożąc bandytom, krzyknął:
— Nie doczekanie wasze psubraty!...
Ukląkł, chwycił rzucony rewolwer i pochylony nad trupem zawołał żałośnie.
— Ojciec, nie przeklinajcie mnie!..
Przyłożył lufę do skroni strzał huknął i ciało Felkowe, drgające, zlane krwią, upadło na ojca poprzecznie. Tworzyli razem straszliwy krzyż....
Bandytów strzał osadził na miejscu, zlękli się, chcieli uciekać w las, ale powstrzymał ich Silny mówiąc:
To Felek strzelał, pewno dobił tego chłopa, co go ucapił za plecy, chodźmy brachy, udało się nam, ale trza zmykać.
— Tylko jeden zabity, reszta powiązana, ale do miasta dojadą i dadzą znać policji — przyświadczył Bąk,