— Toż wasze, matko, toż wasze rodzone i niewinne — zapłakała rzewnie Teresia tuląc dziecinę do siebie.
— Precz, precz, prawosławny!...
Marjanna znowu wpadła w malignę.
Po pewnym czasie uspokoiła się nieco, zażądała księdza, wszyscy spojrzeli po sobie strwożeni. Józefat klęknął i jął się modlić, Marjanna kazała podać sobie syna, przygarnęła do siebie, całowała, pieszcząc i szepcząc do dziecka najczulsze słowa. Ludzie nie mogli spokojnie patrzeć na to wyraźne pożegnanie matki z niemowlęciem. Jeden szloch był w izbie, szloch głuchy, bo tłumiony, by nie płoszyć chorej szloch pełen bólu, żałosny, płynący prosto z serc najwyższą goryczą przepełnionych. Świszczący szept Marjanny i chrzypienie śmiertelnie chorego dziecka wywołało co raz częstsze wybuchy głośniejszego płaczu, a nawet ten i ów cisnął przekleństwo oburzenia grożąc pięścią w stronę zajętej przez moskali świetlicy.I znowu cisza złowroga zajęła izbę, śmierć była już tu i wszyscy ją odczuwali. Chora kobieta nie chciała oddać dziecka nikomu, garnęła je do swej zgorączkowanej piersi i bełkotała coś bezprzytomnie.
Wszyscy rozumieli, że ani dla matki, a ni dla dziecka ratunku już niema.
Strach okrutny wpełznął do izby, strach i przerażenie, jakie niesie z sobą śmierć. Lecz zarazem z tą marą straszliwą, wpłynął jakby cichy duch rezygnacji, Anioł pokoju i słodkiem tchnieniem swem złagodził nieco grozę, uciszył ból, ukoił rozpaczą przejęte serca tych ludzi, nieszczęściem zdruzgotanych.Wiew piór anielskich rozsiał wśród zebranych melodję niebiańską, grał im w duszach hejnał wzniosły, choć pełen tragizmu i żalu, że oto nowe ofiary za wiarę, nowa męka, nowa krew i dwa życia idą do stóp najwyższych, jako świadectwo niezwalczonej
Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/58
Ta strona została przepisana.