Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/66

Ta strona została przepisana.

W biurze policyjnem przeczytano im wyrok bezapelacyjny, skazujący ich za tajne wzięcie ślubu w katolickim kościele, na wysyłkę do Syberji w dwie różne strony, bezzwłocznie.
Teresia i Roman byli jak pod gromem, skuło ich przerażenie i groza, energja ich złamała się ostatecznie. Nie mogli się już bronić, nie mogli zaprzeczyć, byli śledzeni i złapani na fakcie, bez ratunku. Stojąc w otoczeniu żołnierzy z karabinami — powiązane mieli ręce i pokaleczone, na twarzach nieszczęsnych beznadziejna rozpacz wyryła okrutne swe, katowskie piętno. Patrzyli na siebie z taką rozdzierającą tragedją w oczach, że naw et w jaskini tyarysów mogliby wywołać współczucie.
Gdy ich rozdzielono, Teresia runęła do nóg policjanta starszego i sino białe usta przytknęła do butów tyrana, jęcząc, błagając o zmiłowanie, lecz on ją odtrącił grubjańsko.
Pasażerowie, którzy ich chcieli bronić informowani przez Romka, przedstawili policji położenie ich rodziny, zostawionej bez opieki, lecz to wpływu na moskali nie miało żadnego, na wszelkie prośby i tłómaczenia daw ano suchą, krótką odpowiedź:
— Takoj ukaz.
Wówczas Roman błagał już tylko o jedną łaskę, by ich nie rozłączać z sobą. Zaklinał żandarmów na wszystko, co dla nich święte.Teresia z płaczem, śmiertelnie zmieniona, żebrała o tę łaskę, do kolan moskiewskich się chyląc.
Nic nie pomogło.
— Takoj ukaz — było jedyną odpowiedzią.
Z oszalałym krzykiem rozpaczy i bólu rzuciła się Teresia na piersi męża, gdy im pożegnać się pozwolono. Roman szarpnął więzami z wściekłością, aż krew trysnęła z pod oków.