Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/83

Ta strona została przepisana.

Lud wpadł w uniesienie, szlachetny zapał porwał serca; gdyby w tej chwili z wieży kościelnej wyfrunął hufiec aniołów z rozwianemi skrzydłami, niebiańsko biały, przejasny, w glorji złocistej spłynął ze śpiewem hymnu na tłum pochylonych głów, niktby się nie zdziwił, nikt nie uląkł, każdy skonałby, życie by od dał Bożym wysłańcom, ze śpiewem na ustach, ze szczęściem w sercach...
Trzeźwiejsi zaczęli naradzać się, postanowienie jakieś rosło, słychać było głosy: „Otworzyć kościół..on nasz, sam Bóg nam go oddaje, zerwać pieczęcie, wyważyć zawiasy.. upaść przed Świętym Sakramentem., oddać Bogu dusze nasze umęczone... serca stęsknione nabożeństwa, spowiedzi, komunji.. Otworzyć kościół dziś, zaraz!... Otworzyć!... “ — brzmiały okrzyki.Zanosiło się na tumult poważny, coraz więcej głosów przybywało, wrzawa rosła.
Lecz wybił się ponad wszystkie jeden głos, starszy, ale dostojny, pełen jakiegoś dziwnego majestatu. Padło kilka słów stanowczych a serdecznych i wnet wzburzenie uciszyło się.
— Janiuk prawdę rzekł, nie przerywać Bożej pieśni nam grzesznym... Janiuka słuchajmy, on nasz opiekun i ojciec... Bóg nam jego powrócił, niech on nami rządzi.. Do jutra bracia, — do jutra!...księdza przywieziem, będzie wszystko bo Bożemu..
Zamieszanie ucichło, nadzieja jutra uspokoiła umysły, wznosiły się nowe modlitwy o szczęśliwy powrót do świątyni, o łaskę, o zmiłowanie nad utrapionym w ciągu tylu lat narodem.
— Boże, dopomóż nam w naszych zamiarach, pobłogosław — wołano przez łzy.
— Boże, skrusz złość i gniew naszych wrogów.
— Boże, spuść i na nich łaskę swą, by przejrzeli, iż krzywdę czynią...