kosy. Płacze, krzyki, przeraźliwe rzężenia konających, przekleństwa moskiewskich rezunów, ohydne ich słowa, bluzgające bezwstydem, straszne kwiki koni napierających ze wszystkich stron, tworzyły obraz, od którego szatan by się nawet odwrócił ze wstrętem.
Moskale szaleli!
Podjudzani przez starszyznę, puścili wodze swej dzikości i okrucieństwu. Pławili się we krwi jak w swoim żywiole, rzucali na bezbronnych ludzi niby szakale, darli im ciała nahajkami, pluli w twarze, masakrowali je szablami.
Jak wściekłe psy ciskali się na prawo i na lewo, kąsając na śmierć.
Dotarli do wielkiego ołtarza, przebili się po przez głowy leżącego już prawie pokotem ludu.Jeden zbir, starszy rangą — wpadł konno do prezbiterjum i chwycił bezczelnie, świętokradzką ręką księdza za ornat; byłby powalił kapłana, lecz w tej samej sekundzie stary Janiuk, w komeżce, podskoczył, groźny jak lew, jak orzeł w obronie gniazda, z ogniem w źrenicach, jakiś dziwnie wielki i potężny, zasłonił sobą księdza i dużym dzwonkiem miedzianym gruchnął między oczy napadającego oficera.Moskal zaskowyczał i zalany krwią zwalił się z konia.Żołdactwo zawyło, jak stado wilków zażartych, runęli na Janiuka, który porwał kapłana z kielichem i monstrancją i wepchnął go za ołtarz.Kilkunastu Polaków otoczyło starego, broniąc wejścia do kryjówki, lecz walka nierówna — bardzo krótko trwała.Pierwszy Janiuk, przekłóty bagnetem i jednocześnie sieczony szablami, opadł jak wór z rozwaloną do mózgu głową.
— Chryste!..— jęknęły tylko białe usta dzielnego starca.
— Chryste!..— powtórzyli za nim towarzysze, jak echo.
Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/89
Ta strona została przepisana.