Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

nych, jakby Majestat Jego obecni widzieli i chylili głowy.
Twarze zebranych płonęły urokiem religijnym, łzy zapału świeciły w oczach wszystkich. Tylko jedna para źrenic, czarnych, jak żużle lawy, pałała przestrachem, przerażeniem i dzikością, niby źrenice bazyliszka. W ogólnym, pobożnym nastroju, piekielnie świeciły te oczy. Zuza przeczuła, że ksiądz Józef stracony dla niej na wieki.
On trwał w zachwycie.
Głosy ministrantów, dzwonki, organy i śpiewy spływały w akord niebiański, chóry błękitne otoczyły go i hejnałem kołysały istotę jego.
Zachwyt dosięgnął zenitu gdy nastąpiła Komunia duchowa. Ksiądz Józef mówił w natchnieniu, wiara przemawiała przez usta jego, wiara już