Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

Żarł ją wstyd i upokorzenie i głucha rozpacz.
— Wszystko skończone! On już... nie mój! Zwalczył mnie... przegrałam!
Lecz ból serdeczny zgłuszony został przez wstyd tak dotykalny, że aż dławiący. Wstyd ją biczował, czuła go na sobie, myślała, że cały kościół go widzi, głównie On.
Ksiądz Józef poszedł dalej!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·


Po odśpiewaniu Te Deum Laudamus, z głębokiem, wzniosłem podniesieniem ducha, po skończonej uroczystości, gdy już biskup, księża i cały kler przeszli do plebanji, nie mogli znaleźć księdza Józefa. Szukano go z zaciekawieniem, potem z obawą. Był przedmiotem rozmów, uwag, pochwał.