Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/102

Ta strona została przepisana.

na nią uzdrawiająco. Próbowałem już i tego środka, nic nie pomogło. Wszystkie moje perswazje pozostały bez skutku.
Jarów przewraca do góry nogami. Historja wyprawia dziwactwa! Zachciało się jej chamów cywilizować, uczyć, myć, leczyć, ich bachorami się zajmuje.
Och pfuj!... c’est une faute, c‘est un crime.
W Jarowie istna wieża Babel. Majstrów, robotników, inżynierów; całe legjony, buduje szosę, stawia nowe domy dla służby, słowem kobieta dostała idee fixe na tym punkcie.
Hrabia zamyślił się poważnie. Książę Krystyn biegał po pokoju podniecony, zły, szyderczy.
— Cała okolica śmieje się z niej i dziwią się, że ja na to pozwalam.
— Okolica?...
— No tak... Eustachowie...
— Ach, Eustachowie... — machnął ręką staruszek.
— Nie tylko oni, bo i Ksawerowie i Ponieccy i Dobruccy wszyscy patrzą na to, co się dzieje w Jarowie i kręcą głowami.
— Mój drogi, Dobruccy, Ponieccy, Eustachowie, szczególnie oni, to jeszcze nie okolica, to... to... mniejszość i... poza nawiasem opinji stojąca mniejszość.
— Dla mnie tylko oni istnieją — dumnie rzekł książę... — Któż tam jest więcej z towarzystwa, te szaraki szlacheckie chyba nie mają pretensji do tego. A chłopi o je crois bien!... to się chamom podoba.
— A czy ciebie Bożenka nie chciała nakłonić do działania wspólnie z nią?
— Nie jestem dzieckiem, które się do czegoś nakłania. Moje perswazje Ena odrzuciła, tak samo jej zakusy, by mnie przerobić na hołdownika wywrotowych ideałów, w jakie wierzy, poniosły porażkę. Niech sobie w Jarowie stwarza ziemię obiecaną dla chamów, w moich dobrach zostanie tak, jak jest. Szkoda tylko, że ośmie-