— A wiesz! zaintrygowałaś mnie! Ja nie mogę obsypać cię tem, czego zapragniesz? Jakto?... czy jestem za biedny — czy nie mam możności? Zdaje mi się, że egzażerujesz! Chociaż może być... tak, może być istotnie. Nawet nie jednej, dwóch rzeczy dać ci nie mogę: korony królewskiej i kochanka. To już nie leży w zakresie mej władzy. Berła odemnie nie otrzymasz, kochanka również, Ale możesz go sobie sama zdobyć, o, bardzo łatwo!
— Czy dajesz mi na to carte blanche?...
— Nie! powtarzam, że jedynie do takich żądań ręki nie przyłożę.
Ukłonił się sztywno i wyszedł z pokoju.
Księżna zaśmiała się suchym, ironicznym chichotem, zdawało jej się, że to śmiech nie jej własny, że demon jakiś śmieje się w niej jej głosem. Po szyderstwie spadło na nią gwałtowne opamiętanie, boleśnie dotknęła ją świadomość, że jest niesprawiedliwą względem męża i swego losu. Jest wszakże niezwykle obdarowaną, może się nazwać dzieckiem szczęścia, a jednak... jednak...
Popadła w tęskną zadumę.
... Ależ tak, wszystko mam, czego tylko zapragnę, w czem lubię się nurzać — myślała tępo, bez wgłębienia się w swoją istotną psychikę. Jak w zwierciadle widziała cały przepych, całą wszechwładność swego bytu; tytuł, nazwisko starożytne i znane w kraju, męża, który nie był jej wymarzonym typem, ale który kochał ją po swojemu.
Miała urodę, młodość, zdrowie, wdzięk, miała zdolności, inteligencję, wielmożność jej sięgała niezwykle szerokich zakresów, oparta na fundamencie potężnym, jakim była olbrzymia fortuna mężowska i jej własna. Miljony otwierały przed nią cały świat, pozwalały jej czerpać z życia wszystko piękno i to, co ludzie szczęściem zwą. Nic nie było dla niej niemożebnego, nic trudnego do spełnienia. Zależała tylko od swej woli i swego kaprysu. Otaczał ją zewsząd przepych, zbytek, wykwint, arcydzieła sztuki, najwspanialsze kwiaty, najdrogocenniejsze rzeczy.
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/11
Ta strona została przepisana.