nowili przeto swe błagania, gdy wtem nowe hordy kozactwa pojawiły się na dziedzińcu. Tłum strwożony rozpadł się na boki,. Napół dzikie postacie zeskakiwały z koni. Runęli wszyscy prosto do stajni pałacowej. Księżna ujrzała całą siłą wyciąganego za uzdę Machmuda. Zakipiało w niej. Krzyknęła na służbę i dopadła kozaka w chwili, kiedy troczył głowę konia do sztachet, waląc go trzonem mosiężnej nahajki. Ogier nie pozwalał się okulbaczyć. Księżna w pasji najwyższej chwyciła konia przy pysku i odepchnęła brodacza lufką browninga. Kozak zamierzył się na nią karabinem, lecz w mgnieniu oka broń wyfrunęła mu z ręki. Drab zatoczył się i grzmotnął na ziemię, gruchnięty między oczy olbrzymią pięścią strzelca Daniła. Kozacy wrzasnęli z wściekłości, zasyczały grube przekleństwa, lecz zajęci rabunkiem, nie spieszyli ratować i pomścić omdlałego towarzysza. Daniło odczepił Machmuda i dopiero teraz, prostując się, zameldował;
— Książę pan kazał prosić jaśnie oświeconą księżnę, bo pilno. Książę pan bardzo zły.
Księżna rozpaczliwie spojrzała dokoła. Wszyscy patrzyli na nią w oczekiwaniu.
Pustelnik utkwił w niej wzrok surowy, prawie nakazujący.
Porwała się z miejsca, nagle zdecydowana.
— Daniło pilnuj mi tego konia! Nie daj go nikomu!
— Słucham!
Księżna pobiegła do pałacu.
— Ja go zatrzymam, ja go nie puszczę! do nóg mu się rzucę, — zowołała do pustelnika, który ją dogonił.
— Zostańcie, zostańcie!... tu tylko wasze cele. Szkoda, że książę nie widział tłumu waszego ludu.
— Ach, onby ich rozpędził.
W sieni pałacowej stał kamerdyner, paru lokajów i bona ze spłakanym Krysiem, patrzyli na księżnę przestraszonemi oczyma.
— Gdzie książę?...
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/122
Ta strona została przepisana.