— Książę pan... wyjechał.
— Co?!...
— Książę pan nie mógł się doczekać jaśnie oświeconej i jak ci ostatni kozacy przewalili koło pałacu do stajen, tak książę pan wsiadł do samochodu i... odjechał.
Księżnej opadły ręce. Stała chwilę, jak skamieniała, poczem po bladych policzkach jej przeleciała ognista fala krwi, drżące usta przycięła zębami aż do bólu, a powieki jej szybko, szybko mrugały.
Pustelnik zrozumiał jej mękę i walkę z wzbierającemi się gwałtem łzami. Wziął Krysia na rękę i podał go matce.
Chwyciła dziecko, tuląc je do siebie. Profesor ruchem głowy oddalił służbę. Księżna we włosach syna topiła łzy. Ale pięcioletni malec odczuł płacz matki, popatrzał jej w oczy i skrzywił buzię żałośnie.
— Papo wróci, wróci, — pocieszał go profesor.
Książę jednak nie wrócił.