— To trupy — przeraziła się i odsunęła szybko.
Wpadła w ogromną kupę pierza, pozostałego po uczcie, poślizgnęła się na leżących kulach, w pewnej chwili Daniło porwał ją na ręce, ocalając od wpadnięcia w okopy.
Nareszcie wbiegli do pałacu. Zastąpiło im drogę kilku pijanych żołnierzy.
— Kto idiot?!... — wołały ochrypłe głosy.
Z drogi! — krzyczał Daniło.
Gwizd ohydny śmignął w uszach księżnej.
— Ej... krasawica!... ty dla mienia!
Sołdat chwycił ją w pół, odorem okowity buchnął jej w twarz.
— Precz! — krzyknęła.
Wtem głuchy strzał, sołdat zaskrzeczał i zwalił się nawznak. Strzelec uniósł księżnę.
— Coś ty zrobił, Daniło... zabiłeś?...
— Czort z nim! Pijanica!
Pustelnik zdumiał, ujrzawszy księżnę w pałacu, chciał ją ukryć w skarbczyku, lecz oparła się temu.
— Ależ, księżno, teraz najgorsze momenta, nie można tu zostać.
— Za nic tam nie wrócę! Kryś bezpieczny... ja nie mogę!
— Pałac pełen żołdactwa, dezorganizacja ostateczna, zaczną grasować kozacy. Księżna się strasznie naraża.
— Dam sobie radę.
Młoda kobieta skoczyła na schody, wiodące do baszty najwyższej, po zdruzgotanej poprzednio wieży z chorągwią. Tam weszła na mały balkon w rodzaju krużganku, wgłębionego w murach, z widokiem bardzo rozległym na całą okolicę.
— Tu zostanę.
Nie było rady.
Pustelnik uznał to miejsce za możliwe; zbyt wysoko dla kul karabinowych, działa zaś większe już milkły. Pro-
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/132
Ta strona została przepisana.