— Ujrzałem was!... widzą... widzę!... polskie wojsko!... polskie wojsko... Boże!... już teraz... na wieki!...
Krzyk ten przechodził w charczenie straszne...
Starzec wołał i całował strzemiona, łapał gorączkowo za siodło i konia, trzepał ramionami, jak ranny ptak skrzydłem, i obsuwał się, opadał, aż po ostatniem słowie, runął pod kopyta konia.
Oficer nie zdołał go zatrzymać. Nie słyszał może nawet jego krzyku. Sam był osłupiały, olśniony, z zamarłym oddechem w piersiach. Pustelnik pierwszy skoczył do Orzęckiego. Komendant oddziału ocknął się. Krótki rozkaz... zsiadanie z koni, rumor, szczęk.
Dźwignięto marszałka i położono nawznak.
— Omdlał... wody!... — krzyknęła księżna, oprzytomniawszy.
Uklękła przy głowie staruszka i jęła dłonią nacierać jego kościste skronie, żółtą powleczone skórą. Ktoś pobiegł po wodę. Pustelnik badał przez długą chwilę puls i serce, wreszcie podniósł się bardzo blady i rzekł matowym głosem:
— Nie żyje.
— Boże... Boże... — jęknęła księżna.
Pustelnik zwrócił się do komendanta. Wskazał zmarłego.
— Weteran z 31 i 63 roku, emigrant partyzant, zesłaniec, nosi na piersiach złoty krzyż „Virtuti Militari“, na ciele mnóstwo zagojonych ran. Dobiegał stu lat wieku. Oczekiwał was, marzył o was i... ot... ot... chwili tej doczekawszy... nie wytrzymał. Serce mu pękło z nadmiaru szczęścia.
— Cześć jego pamięci — szepnął oficer wzruszony i, odkrywszy głowę, przyklęknął przy zmarłym.
Z drugiej strony klęczała księżna i profesor Hruda, żołnierze polscy poklękali z odkrytemi głowami. Zaległa uroczysta, martwa cisza, tylko parskały konie i świergo-
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/145
Ta strona została przepisana.