tały ptaki. Księżna pochyliła nizko głowę, przymknęła, oczy, drżąc na całem ciele. Szept jej modlitwy przerywał i mącił wewnętrzny krzyk duszy...
— On... Bohdan przy niej... On Bohdan...
Oboje słyszeli bicie własnych serc, nie śmieli na siebie spojrzeć. Rozdzielały ich martwe, zimne zwłoki.
Oficer powstał pierwszy, za nim wszyscy. Legjonistów otaczał już mały tłum służby z pałacu. Za bramą^ widać było zbliżającą się baterję polską.
— Trzeba go przenieść — rzekł Hruda.
Zabrzmiała nowa komenda.
Żołnierze wyszykowali się w okamgnieniu.
— Prezentuj broń!...
Zgrzyt stali i cały oddział na koniach uformowany jak na paradę, z obnażonemi szablami, tworzył szpaler, środkiem którego na złożonych karabinach kilku legjonistów oraz oficer i pustelnik nieśli do pałacu ciało marszałka Orzęckiego. Księżna szła obok, widząc przed sobą smukłą sylwetkę artylerzysty i jego typowy, bez zarostu, energiczny profil. Zaczęła się żarliwie modlić.
— On... Bohdan, mój... Bohdan — wołało w sercu, wołało w duszy, plącząc i głusząc słowa modlitwy.
A dokoła nich miarowy tupot kopyt, cichy chrzęst tręźli i mundsztuków, sztywna stal wyprostowanych szabli, szare mundury... A przed nią on... Jezus MarjaL. On!... ten sam, co wtedy... tylko w innym stroju. Ten sam, co w wizji... Szary mundur, mała czapeczka...
Sen to, czy jawa?...
Kobieta uprzytomnia sobie wszystko...
Więc to prawda?.. to nie nowa halucynacja?...
Ona oto idzie za noszami, na których uspokojony już na wieki, cichy leży starzec entuzjasta, wierny syn ojczyzny, wierny przyjaciel jej rodziny, marzyciel, ideowiec i zapaleniec. Księżna spogląda na tę drobną, suchą twarz koloru starego pergaminu, na zamknięte ręką pustelnika
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/146
Ta strona została przepisana.