Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/162

Ta strona została przepisana.

wyrażę, światło, wtedy otoczy ją wspaniała tęcza chwały, zasłużonej, wtedy skieruje na siebie wdzięczne oczy całego narodu, mnóstwo zjedna serc, zyska ufność kraju i jego szacunek.
— Ha!... kiedyż to my lubiliśmy zasługi bez ofiar.
— Niech hrabia porzuci liczbę mnogą. Bo sam poniósł i ciężkie ofiary i dał dużo pożytku dla kraju.
— Et, profesorze, robiłem to, co mi serce dyktowało i moje uczucia dla ojczyzny. Ale jam stary krytyk. Nie lubią mnie, bo mówią, że w całym dziury szukam, ja zaś widzę tylko te, które istnieją, lecz i to się nie podoba. Znam stare szczerby i nowe pęknięcia, stare łaty świeżym pokryte lakierem, błyszczy to, ale szwy znać. Hm!... kto tam na to patrzy, aby błyszczało! Mnie to boli, bo chciałbym czegoś innego, lepszego dla nas, w znaczeniu duchowenj... Ale wszelkie moje próby utknęły zawsze na lakonicznem — non possumus — stosowanem do każdej dzielnicy.
— Hm!... a magistralnym powodem takiej odpowiedzi jest... ot... ot...
— Niedołęstwo i lenistwo — dokończył hrabia — w dodatku nieznajomość zasady — qui bene amat, bene castigat. Ja chcę dla nas dobra, a mnie posądzają o niechęć do naszej sfery, nazywając zdemokratyzowanym obłąkańcem.
— Trzeba się jednak będzie z tym zdemokratyzowanym obłędem trochę pogodzić — rzekł Hruda i zabębnił silniej palcami po kolanie.
— Otóż to właśnie. Tem więcej, że takie morze, gdy wzburzone, gotowe pochłonąć wyspy najskalistsze naszej tradycji.
— Ee, niekoniecznie! Skruszy zwietrzałe skały, ale wyspy zostać muszą — powinny, tylko nie w numizmatycznej dotychczasowej bierności.