Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/165

Ta strona została przepisana.

nia, mogąc samej niszczyć. Nawet pod egidą tego... apostoła, nie uplastyczniam sobie takiej kampanji”.
— To ja mam być apostołem? pewno w dodatku obszarpanym — zaśmiał się pustelnik swobodnie.
— Apostołem tak, ale skądże obszarpanym?
— Wiem, że mnie książę tak nazywał. Mniejsza o to. Ale dlaczego przypisuje te fakty mnie, zamiast żonie.
— No... bo... porzućmy skromność... ty, kochany, byłeś sprężyną gieneralną.
— Ot... przesada, hrabio! Gdyby księżna nie pozyskała serca tych ludzi, nie zjednała ich sobie, moje wpływy zostałyby przy... Semenie i moich robakach.
— I w całej okolicy, dodaj profesorze.
— Hm... za dużo hrabia wie.
— Gadam z ludźmi i wiem, że cię na rękach noszą, pomijając chłopów, którzy cię cenią jak bóstwo.
— Za czarownika mnie mają.
Hrabia uderzył lekko profesora po ramieniu, serdecznie na niego patrząc.
— Jesteś tedy czarownikiem, dla Jarowa opatrznością. Już parę razy ci to mówiłem, kochany panie Medardzie. Spełnij jeszcze cud i przerób Krystyna.
— Drogi hrabio, on się i sam przerobi.
— ...Problematyczne!
— Tylko nie zaraz! Na niektóre rzeczy ma twardą skórę, pomimo welinowych pozorów. Ale blizka przyszłość przeniknie ten pancerz. Jeszcze doczekamy tego, hrabio.
Magnat zamyślił się. Poruszył siwemi brwiami i uniósł je wysoko.
— A może! Epokę niezwykłą się przeżywa, więc nawet i w takie nieprawdopodobieństwo trzeba wierzyć.
— Kryst tymczasem jest zły za poważne straty w koniach i ekwipażach, narzeka, że niema czem jeździć, na koniec gorzko wymawiał Enie skasowanie psiarni. Ogólnie jednak, reasumując jego stan psychologiczny, widzę,