w genjuszów, że choć ty się marny prochu w mysią dziurę chowaj razem ze swymi robakami i skryptami. I ot, głupiałem wśród łudzi. Prawdy mówić im nie wolno, a słuchać bredni ludzkich znowu ja nie mogłem. Awantura! Jak się komu podobało kłamać, albo delikatniej blagować, toż trzeba było słuchać z miną skupioną, zachwyconą albo pokorną, zależnie od wysokości i jakości podmurówki owego kłamcy.
— Jakto, podmurówki?
— A ot, bo różne bywają; jeden ma łeb pusty, jak wydrążona dynia, ale stoi na złotej podmurówce i ot, już wielki, na co jemu mózg, jak ma złoty postument. Hę?!... Inny rękoma własnej zarozumiałości i burtalności postawi ci sobie piedestał taki wysoki, że go na nim i nie dopatrzysz, a na złote czy inne, urojone wyżyny skakać nie każdy ma zdolności, no i nie każdy chce. Eh, pani moja, dużoby gadać!
— Niech pan mówi, lubię słuchać pana.
— Jak starego zrzędę, hę?...
— Och, nie, wiem, że pan mówi prawdę, bo to prawdziwe o tych piedestałach. A jeśli kto nie posiada podmurówki takiej, siakiej lub owakiej?
— To wszystkie kozy na niego skaczą.
— Voyons, dobrze, lecz bywają wyżyny cenniejsze niż złoto. Co wtedy? Takie nie są plastyczne, trzeba je dopiero przeczuć i odczuć, potem ocenić. A toż za wiele trudu dla większości ludzi. Co bije w oczy, to łatwiejsze. Intuicja gnieździ się nie w każdym umyśle, a cóż dopiero umiejętność oceny takiej abstrakcyjnej wyżyny. Księżno droga, mało żyjesz na świecie, więc nie wiesz, że ludzie nie lubią w niczem zadawać sobie trudu; co łatwiejsze to lepsze, co bogatsze to pewniejsze, co błyszczy to cenniejsze, a szperać, doszukiwać się prawdy he, he, za wiele ambarasu. Zresztą prawda pi, pi, pi! to bardzo niepopularna i niestrawna potrawa; boją się i unikają jej ludziska.
Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/26
Ta strona została przepisana.